Muzeum szokuje ekspozycją


28 grudnia 2011 roku przypadał jubileusz 100-lecia otwarcia pierwszej stałej ekspozycji etnograficznej w Poznaniu. Z tej okazji miała odbyć się w Muzeum Etnograficznym wystawa. Nie odbyła się, zabrakło środków i trzeba było ją przesunąć w czasie. Nadszedł teraz moment jej otwarcia. Jeśli ktoś spodziewa się nudnej jubileuszowej laurki z okazji 100-lecia jest w olbrzymim błędzie. To jest wystawa o której młodzi powiedzą wow! Ja też kiedy wszedłem do sali ekspozycyjnej powiedziałem wow! Bo to wystawa dla ludzi w każdym wieku, a co więcej także i dla tych, którzy nie lubią ruszać się z domu. Dzięki internetowi będzie można ją oglądać w sieci, a także czynnie w niej uczestniczyć dokonując wpisów w internecie.

Na początek pozwolę sobie bić brawo: dyrekcji Muzeum Narodowego, którego Etnograficzne na ul. Mostowej jest filią za przełamanie sztampowej wizji eksponowania swoich zasobów, dla Anety Skibińskiej szefa Muzeum Etnograficznego i kuratora wystawy za genialny pomysł, odwagę w podjęciu decyzji o takiej a nie innej aranżacji i za świeżość myślenia, współpracownicom – Barabarze Jancz-Kostuch, Justynie Kowalińskiej, Joannie Minksztum i Iwonie Rosińskiej za olbrzymie zaangażowanie w realizację projektu i Rafałowi Górczyńskiemu za stworzenie ekspozycji tak śmiałej i tak świeżej, że nie sposób pozostać obojętnym na końcowy efekt. Wszyscy wymienieni stworzyli wystawę, która tchnie świeżością, wspaniałym pomysłem i może być z dumą pokazywana muzealnikom nie tylko w Polsce, jak można przedstawiać tak zwykłe, a zarazem tak niezwykłe przedmioty jak np. buty stróżowskie.

Wróćmy jednak do historii. Zgromadzenie pierwszej etnograficznej kolekcji i powstanie muzeum Poznań zawdzięcza przede wszystkim Helenie Cichowiczowej (1860-1929), przewodniczącej Towarzystwa Ludoznawczego i jej córce Wiesławie. To dzięki ich zainteresowaniom, zaangażowaniu i pasji w grudniu 1911 roku w siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu została otwarta pierwsza stała etnograficzna ekspozycja muzealna. To wydarzenie, które uznawane jest za początek istnienia Muzeum Etnograficznego w naszym mieście. Muzeum chce o tym przypomnieć  za sprawą wystawy: „Rzeczy mówią. 100 lat zbiorów etnograficznych w Poznaniu”.

– Chcieliśmy pokazać, że otaczające nas przedmioty komunikują się z nami. Część z nich staje się dla nas elementami, bez których nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie życia lub pamięci o najbliższych. Są też takie, które nas denerwują i czasami kończą swój żywot na śmietniku .Jedno jest pewne i jedne i drugie wzbudzają w nas emocje – mówi Aneta Skibińska. – Dla nas muzealników i etnografów nie ma mniej lub bardziej ważnych przedmiotów. Każdy  z nich ma jakąś historię bez wzglęu czy jest to obraz Matki Boskiej czy widły. Każdy z tych obiektów coś mówi.

I właśnie to organizatorzy wystawy chcą nam zwiedzającym ekspozycję uświadomić. Pierwotnie planowano zgromadzić 100 przedmiotów na stulecie, ale miejsce pozwoliło na wyeksponowanie tylko 73. Dobierano je losowo nie kierując się kluczem tematycznym, ani pochodzeniem. Stąd świątek obok butów nikogo nie razi.

– I razić nie powinien, bowiem naszą ideą było stworzenie jednej wystawy pod hasłem Rzeczy mówią, ale jednocześnie tak wyeksponować przedmioty by każdy z nich był oddzielną wystawą. By widz mógł zatrzymać się przy jednym z nich, może tylko jednym i przeżyć wzruszenie, przypomnieć sobie coś ze swojego życia, czy życia rodziny – mówi Aneta Skibińska.

Pomysł trudny do zrealizowania, ale podjął się go Rafał Górczyński, który światłem i odpowiednim zaprojektowaniem gablot stworzył 73 pojedyncze wystawy w ramach jednej jubileuszowej. Można zatrzymać się przy jednym eksponacie i pozostać by przeżywać emocje z nim związane. Wiele z nich to przedmioty, które na co dzień używały nasze babcie czy dziadkowie.

– Każdy obiekt jest samodzielnym bohaterem z własną indywidualną „biografią”, własną historią do opowiedzenia. Opowieści te współtworzą muzeum, odkrywają informację mówiące o samym obiekcie, ale i o ludziach, których losy były z nimi związane. Do każdej rzeczy przylegają bowiem jakieś ludzkie działania, myśli, emocje. To człowiek nadaje im różne, zależne od kontekstu, znaczenia i funkcje, jakie pełnią w jego życiu. Może więc ich poznanie i zrozumienie to ścieżki wiodące do zrozumienia siebie i innych – mówi Aneta Skibińska.

Organizatorzy wystawy próbują przekonać nas, że przedmioty rozmawiają z nami za pośrednictwem czterech warstw. Każda z nich umieszczona z jednej strony gabloty, tak by oglądając obiekt krążyć wokół niego.  Pierwszy opis to nota katalogowa – obiektywne, standardowe informacje z „metryki” muzealnej, w którą zaopatrzony jest każdy przedmiot włączony do kolekcji – zawierająca podstawowe dane o nazwie, pochodzeniu, warsztacie, autorze, datowaniu, wymiarach i sygnaturze muzealnej obiektu.  Opisy drugi i trzeci to niekiedy subiektywne komentarze autorów wystawy, utworzone na podstawie szerszej, ogólnoludzkiej historii albo konkretnych, jednostkowych losów prezentowanej rzeczy, a tym samym ludzi, przez których ręce przeszła i z których losami się splotła. Oprócz relacji muzealników wykorzystano zapiski i wypowiedzi m. in. twórców, użytkowników, kolekcjonerów, badaczy, znawców, podróżników i innych obserwatorów, a także cytaty z poezji i literatury.

– Chcemy, by to zwiedzający stali się aktywnymi uczestnikami wystawy i współtworzyli kolejną czwartą opowieść. Jeśli oglądanie wzbudzi jakieś emocje, przypomni o jakimś zdarzeniu, wzbudzi jakieś doznania zachęcamy do podzielenia się nimi.  Na wystawie udostępnione jest miejsce, gdzie za pośrednictwem komuputera będzie można podzielić się swoimi przemyśleniami – mówi Aneta Skibińska.

To nie wszystkie jednak niespodzianki. Każdy, za pośrednictwem internetu wchodząc na stronę Muzeum Narodowego w Poznaniu nie wychodząc z domu będzie mógł obejrzeć wszystkie eksponaty i przeczytać ich opisy, a co więcej dokonać wpisu. Jego wpis będą widzieć zwiedzający wystawę, a on będzie widział wszytskie dokonane w muzeum.

Przygotowano także wspaniały katalog, który może stać się swoistym pamiętnikiem z wystawy.

– Mieliśmy dylemat, że książka jest świętością i nie powinno się po niej pisać, ale pomyśleliśmy, że na tej wystawie wszystko jest inne, więc w katalogu przygotowaliśmy miejsce przy każdym eksponacie na własny wpis – mówi Aneta Skibińska.

Tę niezwykła wystawę można oglądać od 7 września. Organizatorzy nie ustalili terminu jej zakończenia, a co więcej zapowiedzieli, że w przyszłym roku w pomieszczeniach, gdzie obecnie znajduje się wystawa o Kosowie zostanie zorganizowany aneks. Znajdzie się tam eksponat, który miał zamknąć klamrą tę ekspozycję. Chusta rezerwisty z 2011 roku, czyli w sto lat po otwarciu Muzeum. Jednak jej rozmiary zmusiłyby organizatorów do usunięciu kilku eksponatów z bieżącej ekspozycji.

– Zapraszam wszystkich do czynnego udziału w wystawie, a rodzinny, zakochane pary, czy uciekających przed jesienną słotą szczególnie miło nam będzie gościć w soboty, kiedy wstęp do muzeum jest bezpłatny – mówi Aneta Skibińska.

Kto nie wybierze się na tę niezwykłą wystawę jest gapa, a co więcej nie ma usprawiedliwienia, bo nie wychodząc z domu może przecież w kapciach siedząc przed komputerem przeżyć wiele emocji  i wzruszeń

Juliusz Podolski

Fot. J. Podolski

 

Trackbacks for this post

  1. […] Koniecznie musisz to zobaczyć Muzeum szokuje ekspozycją […]

Dodaj komentarz