Up The Irons! Iron Maiden we wspomnieniach i znów na żywo


W Poznaniu na Inea Stadionie zagra Iron Maiden. 24 czerwca! Bilety już do nabycia. Ostatni raz zagrali tu w Arenie w 1986 roku. Tyle lat minęło…..

Wyglądali jak konusy. Mniejsi, drobniejsi, tak jakoś nienaturalnie. Człowiek przyzwyczaił się do fotek z gazet (kiepskiej jakości rzecz jasna). Tam Harris i spółka wyglądali jak herosi, wielcy od wielkiej muzyki. Wtopiony w tłum pod Areną, odcięty od reszty świata grubym sznurem biegnącym wzdłuż asfaltowego chodnika, oczekiwałem, kiedy z autobusu wyjdą moi ulubieńcy. Co ja mówię? Moi bogowie! I wyszli. Jakże inni. Choć, trzeba przyznać, biło coś od nich wielkiego. Iron Maiden za dwie godziny zagra w poznańskiej Arenie. 11 sierpnia 1984 roku. Gorący dzień. Mam 15 lat i mam możliwość obejrzenia pierwszoligowego zespołu metalowego. Była to wówczas absolutnie czołówka światowego rocka. Dotychczas koncert zespołu rockowego odbywał się w pokoju, kiedy muzyka grała z kaseciaka, a w dłoniach dzierżyło się fotografie z gazet lub patrzyło na ścianę z wbitymi oczami na plakat zespołu. Kiedy gruchnęła wieść o koncertach Maidenów w Polsce wmurowało mnie w ziemię. Czas podciągnąć rękawy i zarobić pieniądze na bilet. W modzie był wówczas rodzaj zgarniania kasy w sadzie zrywając czereśnie. Trzy wakacyjne tygodnie wystarczyły, aby do mojej kieszeni wylądował bilet na koncert. Były to czasy, kiedy tak zacna grupa mogła zagrać 5 koncertów w Polsce! Świętowali wydanie swojego genialnego albumu Powerslave rozpoczynając właśnie w Polsce światową trasę World Slavery Tour. Zaczęli od Warszawy. Potem były: Łódź, Poznań. Wrocław, Zabrze. Można narzekać na komunę, ale dla mnie 15-latka komuna robiła same prezenty. Dzisiaj zespół tak wielkiego formatu (jeśli w ogóle takie istnieją!) nie zagra 5 koncertów. Pagart (Państwowa Agencja Artystyczna) stawała na wysokości zadania! W ogóle poznańska Arena w tamtych latach tętniła życiem. Inne gwiazdy światowego formatu nie omijały Areny. Takie to były czasy, że na czołowych miejscach trójkowej listy przebojów brylowały rockowe numery. Wówczas to, w roku 1984 można było usłyszeć na tej liście Two Minutes to Midnight Iron Maiden z wspomnianego albumu Powerslave.

Koncert zaczął się wieczorem. Półtorej godziny przed było otwarcie bram, gdzie metalowcy z całej Polski mogli zgromadzić się w Arenie. Byłem tym szczęśliwcem, który cierpliwie czekał na Maiden pod samą sceną. Za punkt honoru obrałem sobie możliwość zobaczenia butów artystów. Pamiętam, że czas oczekiwania wypełniała dudniąca z głośników muzyka zespołu UFO. Potężne szafy – głośniki po lewej i prawej stronie zapowiadały potęgę dźwięku. Scenę zasłaniała kotara. Kiedy w głośnikach UFO zamilkło, dało się usłyszeć słowa Winstona Churchill’a zapowiadającego powietrzną walkę z okupantem. Kiedy tylko Churchill rzekł – Nigdy się nie poddamy! Maideni ruszyli. Ten Churchill’s speech zapowiadał Asy Przetsworzy (Aces High). Przy galopującym tempie utworu i pojawieniem się muzyków mogłem obejrzeć scenę. Czułem się jakbym był w Egipcie. Cała sceneria niewolniczych czasów ze starożytnego Egiptu. Czego tam nie było – piramidy, posągi bogów, sarkofagi – to wszystko zapierało dech w piersiach! Muzycy szaleli. Dickonson – wokalista Maiden jest frontmanem czystej wody. Biegał skakał, pozdrawiał publiczność, podrzucał statyw mikrofonu. Steve Harris co rusz „strzelał” z gitary basowej. Spokojniejsi: Dave Murray i Adrian Smith grali swoje, fantastycznie siebie uzupełniając. Na coś takiego warto było czekać, warto było wisieć przez trzy tygodnie na drzewie zrywając czereśnie! Byłem oszołomiony! Niemal bez żadnej przerwy następnym kawałkiem był już wspomniany Two Minutek to Midnight, potem The Trooper, Revelations, Flight Of Ikarus, monumentalny, długi Rime Of the Ancient Mariner , Powerslave, gdzie Bruce Dickinson wystapił w masce i pojawiła się potężna, ponad dwumetrowa mumia, cała zabandażowana, słynny The number Of the Beast pojawił się potem, przebojowy Run To The Hills i Running Free. To był główny program, ale Ironi nie dali się długo prosić. Na bis zagrali jeszcze Wratchild, 22 Acacia Avenue i Phantom Of the Opera! Dla mnie najcenniejszą płytą Iron Maiden jest podwójny, koncertowy album (zarówno w wersji CD i DVD) Live After Heath. A to dlatego, że jest to album koncertowy upamiętniający tamte wydarzenia. Mimo, że zapis tego koncertu jest z Long Beach Arena w Los Angeles to stanowi identyczny program, jaki był na początku trasy tutaj w Polsce. Kiedy włączam DVD z tego koncertu udziela mi się deja vu. Wspomnienia się same narzucają, jakby pamięć się odblokowywała a ja znowu mam 15 lat i jestem tam, przed tą sceną. Czegoś takiego się nie zapomina. Potwierdzeniem wielkości Iron Maiden był ich koncert dwa lata później, tuż po wydaniu świetnego Somewhere in Time. Maiden znowu jak bogowie wystąpili w poznańskiej Arenie. Rozpoczynali wtedy trasę Somewhere on Tour 86/87. Klasa. Znowu wielka scena i wielkie show! Jednak po latach, najwięcej pamiętam z World Slavery Tour. Może dlatego, że był to mój pierwszy koncert tak wielki, tak wspaniały! Wtedy też w Polsce była Maidenmania! Nie było fana metalu, który by nie miał szacunku dla Iron Maiden! Kilkanaście lat później 3 czerwca 2003 roku znowu zobaczyłem Iron Maiden w katowickim Spodku w ramach trasy Give Me Ed…Till I’m Dead Tour uświetniającej wydanie zestawu najlepszych piosenek Maiden pod tym samym tytułem. Znowu klasa! Znowu migające ze sceny neonowe trzy szóstki podczas The Number Of the Beast.

Iron Maiden znowu w Polsce, tym razem, po latach w Poznaniu! Czas włączyć World Slavery Tour by poczuć ten klimat! Czas zabrać dorastającego syna i pokazać, jak powinno się zagrać i pokazać muzykę! Up The Irons!

Zbigniew Czajka

O koncercie Iron Maiden w Poznaniu czytaj tutaj (kliknij).

Dodaj komentarz