Sebastian Świderski, trener ZAKSY: Pokaże życie, zweryfikuje boisko!


Sebastian Świderski, były znakomity siatkarz, a obecnie szkoleniowiec wicemistrzów Polski z Kędzierzyna – Koźla, w rozmowie z „Naszym Głosem Poznańskim” oraz portalem Siatkowka24.com, opowiada o pracy trenera, ale także o tym, że czasami… mocno ciągnie jeszcze wilka do lasu… Zapraszamy do lektury!

– Jak się Sebastian Świderski, czuje jako trener klubu, w którym kiedyś grał i odnosił sportowe sukcesy? Mało tego miał okazję występować nawet ze swoimi podopiecznymi na parkiecie…

– Przyznam, że czasami dziwnie. Niestety stoi czasami człowiek przy tej linii i zastanawia się, czy dobrze podpowiedział chłopakom. A nawet jeśli dobrze już podpowiedział, to nie za dużo może zrobić. Założenia z „deski” to przecież zawodnicy sami muszą wykonać, to oni sami decydują o sukcesie, albo o porażce. To jest super grupa chłopaków, którzy wiedzą, że jeśli jest sala i trening to ciężko pracujemy na sukces. Jeśli jest po zajęciach, to można się śmiać, czy bawić. Jesteśmy profesjonalistami, szacunek za to dla moich podopiecznych. Dziękuję za zaufanie kierownictwa klubu oraz chłopaków, jestem zadowolony ze swojej decyzji. Mam nadzieję, że będę ścieżką trenerską długo, długo i skutecznie szedł.

– Spokojny styl prowadzenia wicemistrzów Polski wyznaje popularny „Świder”. Powiedziałbym taki dobry Amerykański styl prowadzenia…

– Aż tak to bym nie przesadzał (śmiech). Dziękuję jednak za komplement. Poważnie mówiąc tak. Taki chcę mieć styl. Wystarczy przecież, ze gracze na parkiecie bardzo się denerwują, czasem też na samych siebie. Potrzeba w poszczególnych sytuacjach więcej spokoju, a czasem trzeba krzyknąć. Są to normalne rzeczy w życiu, jak i w sporcie, w siatkówce także. Więcej jednak w dłuższej perspektywie osiągnie się spokojem, właściwą komunikacją, a rozkazy i krzyk działają na zawodników negatywnie.

– Ciągnie jeszcze na parkiet Sebastiana Świderskiego?

– Jasne że tak. Niestety, ale życie za wcześnie o niektórych sprawach za moją osobę zdecydowało. Grywam jednak amatorsko. Raz, dwa razy w tygodniu z kolegami, przyjaciółmi. Jeśli chodzi o zawodowe granie to już za późno dla mnie. Trzeba sobie też powiedzieć, że i poziom za wysoki, na pewno nie dałbym teraz rady zawodowo grać na dobrym poziomie. Otwarcie jednak przyznaję, że ciągnie wilka do lasu, ciężko jest bowiem tak zakończyć swoją karierę, odejść od tego co się robiło, jak się żyło przez wiele, wiele lat. To wszystko gdzieś głębiej jednak w człowieku siedzi i ciężko to z siebie wyrzucić.

– ZAKSA będzie silniejsza, czy słabsza w sezonie 2013/2014, gotowa walczyć tym razem skutecznie o złoto?

– Nie wiem… Pokaże życie zweryfikuje boisko. Nie chcę i nie będę nic obiecywał. Nie miejsce nie czas. Czy ZAKSA jest silniejsza niech oceniają eksperci i kibice, bo od tego również są. O swojej drużynie mogę teraz powiedzieć, że jest bardzo wyrównana, mamy większe pole manewru personalnego, taktycznego. Roszad i możliwości jest więc naprawdę sporo, i na pewno jest kim grać.

– W poprzednim sezonie trofeum Superpucharu Polski trafiło w ręce siatkarzy PGE Skry z Bełchatowa. Tegoroczne spotkanie odbędzie się w środę o godzinie 19:30.

Rozmawiali: Łukasz Klin, Andrzej Jaskuła („Nasz Głos Poznański”) 

 

 

 

 

Dodaj komentarz