Wczoraj przyjmował gratulacje. Zasłużone, bo za trzecią rundę Wimbledonu i za awans – pierwszy w karierze – do czołowej setki rankingu ATP. Dziś pierwsza okazja zobaczenia go w akcji. Trzeba jednak się śpieszyć, bo w Poznaniu Jerzy Janowicz rozegra najwyżej pięć meczów, a za rok – tego należy mu życzyć – być może nie będzie już musiał startować w challengerach. Przecież nie po to świat otworzył się przed nim otworem.
W zawodowym turnieju spotkali się raz – dwa lata temu w Koszalinie. Znajdowali się dokładnie w tym samym miejscu drabinki: Janowicz na jej pierwszej, a Piotr Gadomski – na drugiej linii. Wtedy dzieliło ich 556 lokat, dziś 533, ale – paradoksalnie – różnica jeszcze się powiększyła. Bo co innego awansować o ponad 200 miejsc z czwartej, a co innego z dziewiątej setki. W każdym razie Gadomski może się zrewanżować za tamtą porażkę. Nawet jeśli mu się nie uda, to i tak powinien ten mecz zapamiętać na długo. Przecież pierwszy raz w życiu zobaczy po drugiej stronie siatki rywala z rankingiem dwucyfrowym.
Michał Przysiężny na pewno jeszcze pamięta, jak to jest być jednym ze stu najlepszych tenisistów świata. Był nim od kwietnia 2010 do lutego 2011. Potem jednak przyplątała się kontuzja, trzymiesięczna przerwa w startach i w efekcie spadek na 466. miejsce jeszcze dwa miesiące temu. Dziś ze zdrowiem Przysiężnego jest – jak sam mówi – OK. Pora więc wracać na pozycję bardziej odpowiadającą jego możliwościom. Zwycięstwo nad rozstawionym z numerem 4 Francuzem Guillaume’m Rufinem mile widziane.
Wcześniej, przed Janowiczem, Gadomskim i Przysiężnym, publiczności na korcie centralnym zaprezentują się Andrzej Kapaś i Maciej Smoła. Obaj zmierzą się z Hiszpanami – Arnauem Bruguesem-Davim i Javierem Martim. Polacy faworytami na pewno nie będą, ale sport lubi niespodzianki. Doping na pewno się przyda.
Warto zajrzeć także na kort numer 1, gdzie z Holendrem Boyem Westerhofem zagra Grzegorz Panfil. Świeżo upieczony mistrz Polski zwycięsko przeszedł przez eliminacje. Ciąg dalszy nastąpi?