Wolnoamerykanka w strefie niepłatnego parkowania


Chytry dwa razy traci! To znane powiedzenie można by odnieść do wyznaczonych w Poznaniu stref płatnego parkowania w centrum miasta, jak i na Jeżycach. Nie jest ono tanie! Jeśli ktoś na kilka lub kilkanaście godzin musi codziennie wjeżdżać samochodem do wspomnianej strefy, powinien łapać się za kieszeń, bo opłaty te liczone są już w dziesiątkach złotych.

 

Nic więc dziwnego, że oszczędni poznaniacy, patrząc, ile z ich portmonetek „wyciągają” parkometry, stawiają swoje auta w bliskiej strefie płatnego parkowania. Tak jest na przykład na ulicy Urbanowskiej, alei Wielkopolskiej, na „dzikim” placu przy ulicy Poznańskiej (w sąsiedztwie estakady PST), czy ogromnym placu, a raczej „ściernisku” po dawnym dworcu towarowym, zwanym też „wolnymi torami”. Obszar ten – istotnie rozległy – jest doskonałym miejscem do dzikiego parkowania: jak się da – przy ulicy Przemysłowej, frontem do ulicy Matyi, czy Towarowej, czy z widokiem na budowany nowy dworzec kolejowo-autobusowy.

Plac jest nieutwardzony, rozjeżdżony, pokryty chaszczami, tu i tam widać ślady po likwidowanych obiektach „wolnych torów” – płyty, szmaty, druty, cegły, porzucone opony… Prawdziwa „wolnoamerykanka”!

Taki stan rzeczy trwa już od blisko roku, a może i dłużej, bo sporą grupę aut, gdzie to parkowanie jest bezpłatne – tuż w sąsiedztwie płatnej strefy – widziało się tam jeszcze przed rozbiórką torów i obiektów magazynowych. Stąd pomysłowi kierowcy mają blisko do centrum miasta, a ponadto w pobliżu są przystanki komunikacji miejskiej.

Nie jest to „cywilizowane miejsce”, i aż prosi się, aby je uporządkować! Wystarczyłaby jedna spycharka i walec, które pozwoliłyby na porządne parkowanie, nawet za małą opłatą (o wiele niższą niż w centrum i na Jeżycach)! Korzyść byłaby podwójna: kierowcy parkowaliby w znośnych warunkach, a miasto miałoby dodatkowy zastrzyk finansowy! Tym bardziej więc zdumiewa fakt, że gdy magistrat tyle mówi o szukaniu pieniędzy, by załatać pustawą miejską kasę, nie zauważa, jaki „skarb” kryje się w ściernisku po dawnych „wolnych torach”, które – zanim nie powstanie tam szumnie nazywane Zintegrowane Centrum Komunikacyjne – mogłoby te korzyści miastu przynieść! A i wstydu byłoby mniej, bo to miejsce w sąsiedztwie przelotowej arterii, targów, nowoczesnych budynków (także rozbudowywanego nowego dworca) nie jest wizytówką Poznania.

 

Tekst i zdjęcia: Andrzej Świątek

 

Dodaj komentarz