Rośnie nam młode pokolenie z dużą nadwagą i już teraz uskarżające się na dolegliwości kręgosłupa. Na nadwagę cierpi co piąte dziecko, co sytuuje Polskę w środku listy krajów europejskich w tym zakresie prozdrowotności, a Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadza nową podstawę przedmiotową. Kultura fizyczna rozumiana jako przygotowanie do całożyciowej dbałości o zdrowie powinna stać się przedmiotem troski zarówno rodziców, nauczycieli, jak i wykładowców, przygotowujących przyszłych nauczycieli WF-u.

Kiedy w szóstej klasie szkoły podstawowej na lekcji biologii zjawił się nasz ulubiony nauczyciel wychowania fizycznego, pomyśleliśmy, że będziemy mieli luźną lekcję „nicnierobienia”. Tymczasem on przedstawił zaplanowany temat z biologii, a w ramach dygresji uatrakcyjniających wywód dowcipnie przekonywał nas do starożytnej maksymy „Obyśmy w zdrowym ciele, mieli zdrowego ducha”. Można by powiedzieć, że już wówczas znalazł się w awangardzie dzisiejszej edukacji zdrowotnej. Przypominam sobie o tym zawsze, gdy słyszę o krzywdzących uproszczeniach na temat „nauczycieli od fikołków”, którzy potrafią prowadzić zajęcia tylko na „macie”, czyli metodą macie piłkę i sobie pograjcie. Czy ten stereotyp nie jest czasami krzywdzący wobec nauczycieli wychowania fizycznego w dzisiejszej szkole?
Nad wychowaniem fizycznym w szkole od dłuższego czasu unoszą się czarne chmury. Funkcjonowanie tego przedmiotu badała Najwyższa Izba Kontroli [1]. Z końcowego raportu wynika negatywna ocena sposobu prowadzenia lekcji wychowania fizycznego, m.in. ze względu na nieatrakcyjną formę zajęć, brak dostosowania programów nauczania do bazy szkoły. Trzeba jednak przyznać, że infrastruktura przy wielu szkołach poprawiła się znacząco (Orliki, nowe sale, nowe baseny), choć pewnie są jeszcze na mapie czarne plamy w tym zakresie. Zwrócono także uwagę na szerzący się w szkołach zwyczaj unikania zajęć WF-u. Kontrola przeprowadzona przez NIK w 42 szkołach wykazała, że w starszych klasach szkoły podstawowej nie ćwiczy ok. 18 procent uczniów, a w szkołach ponadpodstawowych ponad 30 procent młodzieży. Wśród udokumentowanych przyczyn nieuczestniczenia w zajęciach, mimo obecności uczniów, aż 23 procent stanowią zwolnienia od rodziców. Czyżby rodzice nie mieli świadomości, że tak naprawdę wyrządzają dziecku krzywdę przez odbieranie im szansy na budowanie swojego kapitału zdrowotność na przyszłość?
Ostatnie dane z raportu badań w ramach programu WF z AWF wskazują na bardzo duże braki u uczniów (szczególnie tych najmłodszych) w zakresie umiejętności ruchowych[2], a wyniki prób sprawnościowych w projekcie Sportowe Talenty[3] pokazują, że pogorszyły się nie tylko umiejętności i kompetencje ruchowe, ale drastycznie spadła sprawność fizyczna w zakresie szybkości, siły, gibkości, a przede wszystkim w zakresie wytrzymałości, która związana jest z wydolnością organizmu (w tym między innymi z odpornością immunologiczną, a niedawno mieliśmy przecież pandemię koronowirusa, która zbierała żniwo wśród tych najsłabszych zdrowotnie!)
Poruszony tymi danymi postanowiłem nakreślić kilka myśli do wspólnej społecznej refleksji, zwłaszcza że jako wykładowca akademicki i kierownik Zakładu Dydaktyki Aktywności Fizycznej, uczelni specjalizującej się w przygotowaniu kadr do kultury fizycznej, należę do tych, którzy mogą mieć bezpośredni wpływ na przygotowanie nauczycieli wychowania fizycznego do tego trudnego, ale jakże pięknego zawodu. Jako nauczyciel z wieloletnim stażem sam pamiętam uśmiechnięte buzie swoich uczniów, gdy udało się im pokonać własne słabości, zyskać więcej pewności i kontroli nad ciałem i podnieść poczucie wartości. Wspominam te doświadczenia jako niezwykle motywujące – rozbudzanie czyjegoś zamiłowania do aktywnego stylu życia może dawać dużo satysfakcji obu stronom.
Muszę jednak przyznać, że już wcześniej, jako rodzic dzieci w wieku szkolnym, czułem się mocno zaniepokojony o przyszłą kondycję psychofizyczną młodego pokolenia. Podstawowym celem wychowania fizycznego jest przecież rozwijanie u młodego człowieka takich umiejętności i nawyków, które skutkować będą całożyciową troską o własne ciało i zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Tymczasem, o zgrozo, dzisiaj upowszechnia się wśród nastolatków sedentaryjny styl życia, nie bez winy ‘wciskających’ się w każdą domenę naszego codziennego życia nowoczesnych technologii. Ich wykorzystywanie, jeśli nie będzie kontrolowane przez osoby dorosłe, może całkowicie zdominować świat dzieci i sprawić, że nie nauczą się funkcjonować w realnej rzeczywistości, bo nie będą potrafili wyjść z tej wirtualnej na tzw. świeże powietrze. W szkole unikają lekcji WF-u, a po powrocie do domu ich aktywność zamiera zupełnie, albo przenosi się na portale społecznościowe w różnych mediach internetowych. Z badań prowadzonych w końcu lat dziewięćdziesiątych na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia wynikało, że telewizję ogląda 4 godziny dziennie 41 procent chłopców i 28 procent dziewcząt, a na gry komputerowe 4 godziny tygodniowo poświęca 25 procent chłopców i 5 procent dziewcząt[4]. Podobne niekorzystne tendencje dały się zaobserwować w badaniach trzynastoletnich dzieci poznańskich szkół[5]. Oznacza to, że właśnie dojrzewa nam pokolenie uskarżających się na dolegliwości kręgosłupa, wady postawy i na nadwagę. W badaniach dzieci przedszkolnych[6] okazało się, że które miały mniej dziennej aktywności fizycznej niż 7500 kroków częściej chorowały na infekcje dróg oddechowych (o 4 dni więcej w sezonie jesienno-zimowych) niż maluchy, które były zabierane przez rodziców (i przedszkole) na spacery i zabawy na świeżym powietrzu bez względu na warunki. Wnioski nasuwają się same – częściej aktywni, i to bez względu na warunki atmosferyczne, są bardziej odporni i mniej chorują.
Nie ma wątpliwości, że coś w polskim systemie edukacji fizycznej i zdrowotnej nie działa. Czynników wpływających na dany stan rzeczy jest na pewno kilka. Warto je przemyśleć.
Po pierwsze nie zapominajmy, że rodzice tworzą pierwszy modelowy wzorzec stylu życia dziecka. Szkoda więc że tak rzadko wspólnie, w rodzinnym gronie spędzają czas aktywni fizycznie razem. Nie ma przecież bardziej energetycznej formy aktywizacji niż atrakcyjna zabawa ruchowa z tymi, z którymi dziecko czuje się bezpieczne i kochane. A już zupełnie karygodne wydaje się przyzwolenie na lekceważenie szkolnego wychowania fizycznego. Jako rodzic nie odważyłbym się odbierać mojemu dziecku szansy na prawidłowy rozwój psychofizyczny, a mam świadomość, że tylko wtedy będzie on pełny, jeśli jego integralną część stanowić będzie ruch. Bo rzeźbi on i ciało, i umysł, czyli pozwala też sprawniej się uczyć. Nie umiem przewidzieć jak moje dziecko będzie w przyszłości radzić sobie ze stresem, podejmować decyzje, przewodzić innym, czy rozwiązywać problemy, ale wiem, że jeśli dzisiaj zwolnię je z lekcji, która może mu dać szansę mierzenia się z tymi wyzwaniami teraz, z pewnością zmniejszę jego szanse na aktywne funkcjonowanie w przyszłości.
Za awersję do kultury fizycznej młodych ludzi po części odpowiedzialna jest oczywiście szkoła, która proponuje schematyczne i często monotonne rozwiązania edukacyjne. W tym systemie nie bez winy są również sami nauczyciele wychowania fizycznego, tolerujący „zawodowe nieróbstwo”. Zaobserwować można pewną stagnację w nauczanych treściach i metodach – tutaj wina i odpowiedzialność niektórych nauczycieli jest bezsporna. Nie każdy z nich rozumie, że moment ukończenia uczelni to dopiero początek drogi doskonalenia zawodowego, a nie jej koniec. Nauczyciele niezbyt chętnie biorą udział w kursach doskonalących rzadko sięgają do fachowej literatury lub czasopism branżowych. Często tłumaczą się, że nie są „puszczani” na takie kursy przez dyrektorów, choć pewnie, jak wszędzie, prawda leży pośrodku, ale poszukiwać różnych inspiracji w mediach mogą przecież niezależnie od dyrekcji – w ramach przygotowań do zajęć.
W odpowiedzi na powyższe problemy Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło od września tzw. nową podstawę programową. Napisałem tak zwaną rozmyślnie, bo tak naprawdę, nie jest ona aż tak nowatorska jak to się sugeruje, a dyskusje na ten temat toczą się na wielu portalach specjalistycznych dla nauczycieli. Nie chcę wchodzić w tym miejscu w polemikę na temat nowej podstawy programowej, każdy może sobie wyrobić zdanie na ten temat samodzielnie jako, że jest ona ogólnie dostępna, ale sama podstawa, nawet, gdyby była niezwykle nowoczesna, to tylko zapis pewnego dokumentu, wytycznych dla nauczycieli. Reszta, czyli realizacja, zależy już od zakresu zmiany działań pedagogicznych, czyli od tego na ile uda się zmienić myślenie i rutynę metod i treści realizowanych przez nauczycieli bezpośrednio w codziennej praktyce nauczania.
Nie mniej ważny jest klimat, jaki towarzyszy aurze szkolnego wychowania, i jak traktują ten przedmiot na wyższym szczeblu decyzyjności np. władze oświatowe (Kuratorium), czy sami rodzice. Kilka lat temu (lata 2020-2022) Wielkopolskie Kuratorium Oświaty w Poznaniu wprowadziło wychowanie fizyczne do grupy przedmiotów, z których odbywały się wojewódzkie konkursy przedmiotowe, i których laureaci otrzymywali dodatkowe punkty przy rekrutacji do liceum. Pomysł ten, śmiały, nowatorski miał szansę zmienić oblicze tego przedmiotu z dnia na dzień, podnosząc prestiż wychowania fizycznego do rangi przedmiotów konkursowych. Przed nauczycielami wychowania fizycznego otworzyło to szansę na wykazanie się jakością swoje pracy – bo tylko u najlepszych nauczycieli uczniowie mieli szansę na dotarcie do etapu wojewódzkiego konkursu. Przez krótki okres (odbyły się dwie edycje takich konkursów) nakręciło to bardzo ciekawą rywalizację pomiędzy nauczycielami województwa wielkopolskiego o to, kto będzie miał laureatów wojewódzkich – tzw. olimpijczyków, a staraniom tym dopingowali zgodnie dyrekcja i rodzice, którzy nagle gremialnie zainteresowali się jakością lekcji wf. Konkurs był bardzo wymagający (była część teoretyczna i praktyczna wymagająca wielu umiejętności i sprawności), a uczniowie, którzy docierali do finału wojewódzkiego to byli wspaniali młodzi, bardzo inteligentni i niezwykle sprawni, ale rywalizujący fair. Miałem przyjemność być przewodniczącym Komisji Wojewódzkiej i przyznaję, że oglądanie tych zmagań to była prawdziwa przyjemność. W bardzo ekonomiczny sposób (konkurs nie generował dużych nakładów oświatowych) udało się zmobilizować wspólnie nauczycieli wf, dyrekcje i rodziców we wspólnej trosce o przyszłość dziecka w zakresie jego kultury fizycznej. Dlaczego Kuratorium zrezygnowało z tego świetnego i wyprzedzającego inne rozwiązania systemowe przynajmniej o dekady, trudno zrozumieć. Można jedynie powiedzieć, że oczekiwanie na to, że uda się osiągnąć podobny efekt motywacyjnych przez wprowadzenie nowych podstawy programowej jest raczej płonne.
Dla jakości pracy wychowawczej w zakresie aktywności fizycznej nie bez znaczenia jest poczucie statusu zawodowego wśród nauczycieli tego przedmiotu. Przez kilka ostatnich lat było ono bardzo niskie, niższe niż w przypadku nauczycieli innych, bardziej akademickich przedmiotów szkolnych. Istnieje też jednak i druga strona medalu − pamiętać trzeba, jak ważny jest sposób doboru ludzi do pracy w tym zawodzie. Można zapytać: Czy dyrektorzy interesują się przygotowaniem metodyczno-merytorycznym potencjalnych kandydatów do pracy, ich przygotowaniem z dydaktyki, czy innych przedmiotów zawodowych i tym, jaki prestiż ma dyplom danej uczelni? W dobie rodzących się na rynku usług edukacyjnych przybywa niczym „grzybów po deszczu” prywatnych uczelni. Dobre uczelnie prywatne to wartościowa konkurencja podnosząca jakość kształcenia na rynku, ale nie każda z nich jest w stanie od razu konkurować z wieloletnimi tradycjami akademickich uczelni państwowych. Choć i te ostatnie powinny skłonić się do refleksji. Jak wynika z wspomnianego już raportu NIK, na podstawie kontroli w dziewięciu publicznych szkołach wyższych kształcących w zakresie kultury fizycznej, stwierdzono, że aż 78 procent uczelni zaniża wymagania wstępne, lub w ogóle nie przeprowadza egzaminów (a o testach sprawnościowych już zapomniano całkowicie) podczas rekrutacji na studia. Żadna ze skontrolowanych uczelni nie przygotowywała też studentów do prowadzenia zajęć WF-u w klasach I-III szkoły podstawowej, choć w tym przypadku realizacji treści przedmiotu mieści się w zakresie kompetencji nauczycielskich edukacji wczesnoszkolnej. Mogąc wpływać na kształcenie przyszłych adeptów nauczycielskiego fachu wprowadzono na AWF w Poznaniu taką tematykę do programu wykładów i zajęć z dydaktyki wychowania fizycznego. Ale co z innymi szkołami wyższymi (uczelniami prywatnymi), które ani nie prowadzą badań w tym zakresie ani dydaktyki – czy wprowadzają taką tematykę do zajęć z tego przedmiotu? Jak przygotowani są absolwenci takich uczelni do pracy z najmłodszymi?
Nie można pominąć też wpływu mediów na kształtowanie świadomości społecznej, w tym kształtowania wyobrażeń o kulturze fizycznej. Z jednej strony wydaje się, że media próbują „wciągnąć” młodych w sport, ale, niestety, często kończy się to przyjmowaniem biernej postawy konsumenta widowisk sportowych, zamiast ‘zapalania’ do samodzielnego doświadczania emocji w ramach własnej aktywności sportowej (lub chociażby rekreacyjnej). Z drugiej strony media upowszechniają też upodobania do widowiskowych sportów ekstremalnych, w których zatraca się istota sprawy − radość płynąca z ruchu i świadomość samodoskonalenia. Niemałą rolę odgrywa tutaj Tik-tok i inne platformy społecznościowe, z których korzystają nastolatkowie, a na których promuje się często zadania ruchowe trudne do wykonania dla ‘mniej sprawnego’ odbiory, a presja rówieśnicza popycha tych młodych ludzi do podejmowania ‘wyzwań’, które przekraczają ich rzeczywiste możliwości, co często prowadzi do tragicznego finału. O umiejętności kontroli szybkości (wypadki na hulajnogach, rowerach i tuż po uzyskaniu prawa jazdy) słyszymy prawie codziennie w tragicznym wymiarze news’ów
Naturalnie ogromną rolę wychowawczą w rozwijaniu kultury fizycznej mogą mieć przykłady heroicznych zachowań sportowców. Możemy oczywiście liczyć, że sukcesy „naszych” na kolejnych Euro i na Igrzyskach Olimpijskich dostarczą nam pozytywnych emocji, a może i zmotywują młodzież do podejmowania aktywności fizycznej. Ale to jest trochę tak, jak byśmy oddawali sprawę rozwoju naszych dzieci w niepewne ręce przypadku – może to ich zainspiruje, a może nie. Na co dzień jednak, gdyby tak w tym systemie ogniw połączonych (Ministerstwa Edukacji i Sportu, uczelnie, dyrekcje, nauczyciele, trenerzy, rodzice, dzieci), każdy dołożył swoją cegiełkę – w myśl powiedzenia ‘przykład idzie z góry’, to może udałoby się wychować zdrowsze społeczeństwo. Zdrowie to przecież podstawa naszego trwania. Na szczęście w Internecie można znaleźć dużo propozycji zabaw i gier rodzinnych, dodatkowo polecam podcasty „Aktywni rodzice, szczęśliwe dzieci” oraz „Przekazuj dziecku wartości” z programu Radosny Kwadrat na kanale YouTube – wspólnie zadbajmy o naszą i ich (dzieci) przyszłość.
Prof. dr hab. Michał Bronikowski − kierownik Zakładu Dydaktyki Aktywności Fizycznej, AWF w Poznaniu
[1] Kontrola objęła lata 2007-2009; raport opublikowano w lipcu 2010 r.; jest dostępny na www.nik.gov.pl
[2] https://www.awf.edu.pl/__data/assets/pdf_file/0008/64457/Raport-merytoryczny-projektu-WF-z-AWF.-Aktywny-dzisiaj-dla-zdrowia-w-przyszlosci-za-rok-2024.pdf
[3] https://insp.pl/images/Publikacje/2024/RAPORT_BADAN_KOMPETENCJI.pdf
[4] Woynarowska B., Mazur J., Zachowania zdrowotne i zdrowie młodzieży szkolnej w Polsce i innych krajach. Tendencje zmian w latach 1990-1998. Warszawa 2000.
[5] Bronikowski M., Postawy prosomatyczne młodzieży gimnazjalnej jako efekt interwencji edukacyjnej w procesie wychowania fizycznego, AWF Poznań 2008.
[6] Ostrzyżek-Przeździecka K i współ., Association of low physical activity with higher respiratory tract
infections frequency among pre-school children. Pediatric Research;https://doi.org/10.1038/s41390-022-02436-7
