Śpiew to ciężka praca fizyczna


Festiwal Muzyki Sakralnej „Ave Maria” trwa. W najbliższą sobotę, 25 września, w kościele w Węglewie, gmina Pobiedziska będzie można posłuchać Kameralnego Zespołu Śpiewu Cerkiewnego „Partes”. Dzisiaj zaś proponujemy rozmowę z Jarosławem Dłużakiem, prezesem Kameralnego Zespołu Śpiewu Cerkiewnego „Partes”, mieszkańcem gminy Pobiedziska.

W Poznaniu i Wielkopolsce działa wiele chórów. Jednak muzyką cerkiewną zajmują się nieliczne. Co zadecydowało o tym, że wybrał Pan ten rodzaj śpiewu?

– Już w czasach studiów muzycznych fascynowała mnie muzyka rosyjska. To brzmienie i ta harmonia towarzyszyła mi do tego stopnia, że wybrałem muzykę rosyjską na temat pracy dyplomowej. W czasach studenckich pomagałem też przyjacielowi, śpiewając w cerkwi. Muzykę prawosławną komponowali artyści o niezwykłych osobowościach, jak Czajkowski, Musorgski, Rachmaninow.

Prawosławie to muzyka wielogłosowa. Kompozytorzy rozpisywali utwory na cztery, a nawet osiem głosów. Mnie pociąga w tej muzyce piękno prawdziwej harmonii.

„Partes” to zespół zawodowy?

– To grupa złożona z zawodowych muzyków. Nasz zespół nie jest związany formalnie z cerkwią. Wszyscy jesteśmy absolwentami Akademii Muzycznej, wszyscy jesteśmy po wydziale wokalno-aktorskim. Organizowaliśmy się prawie 15 lat. Trzon zespołu od sześciu lat jest niemal niezmienny. Zespół nie został stworzony do tego, żeby zarabiać na muzyce. Każdy z nas pracuje zawodowo. Realizujemy swoje muzyczne pasje. Wykonujemy utwory wymagające biegłości technicznej, przede wszystkim niezwykle wydajnego wokalnego oddechu, a jest nas tylko dziewięciu. Spotykamy się raz w tygodniu. A przed koncertami dwa razy w tygodniu, mimo że jesteśmy porozrzucani po Polsce. Koledzy są z Warszawy, Wrocławia. Jeden ze śpiewaków często występuje w Krakowie. Pomysłodawcą przedsięwzięcia i artystycznym szefem projektu jest Michał Łaszewicz, pochodzący z Białegostoku chórmistrz i kompozytor, ale związany już od przeszło dwóch dekad z poznańskim środowiskiem muzycznym. Założyliśmy, że działalność „Partes” będzie szeroka – obok działalności koncertowo – konkursowej to prace studyjne oraz poszukiwawczo-naukowe. Twórca zespołu samodzielnie rozpisuje nam głosy, aranżuje. Jest to czasochłonne zajęcie.

W roku ubiegłym mimo pandemii „Partes” koncertował. Wydał płytę. W tym roku uczestniczyliście w Festiwalu w Niszu. Jak do tego doszło?

– Podobnie jak w przypadku innych festiwali, nawiązali z nami kontakt serbscy organizatorzy. Obostrzenia covidowe związane z wyjazdami są ogromne. Wiele wysiłku i środków kosztowała nas organizacja tego artystycznego przedsięwzięcia – wyjazd poza Unię Europejską nie należał do łatwych. Osobiście zajmuję się logistyką i administracją zespołu, ponieważ robię to również zawodowo. Na szczęście jest nas dziewięciu. To grupa, którą łatwo przemieścić. Kilka miesięcy ograniczenia kontaktów spowodowane epidemią sprawiło, że nasza forma wymagała sprawdzenia – potrzebowaliśmy niemało czasu na próby. Z drugiej strony ograniczenia pozwoliły na spokojny dobór repertuaru na kolejną płytę. W tym czasie zorganizowaliśmy szereg sesji nagraniowych, których owocem jest płyta „Sporos”, co znaczy „ziarno”. Założyliśmy sobie kiedyś, że nasze płyty będą miały tytuły greckie, by w ten sposób podkreślić kulturową więź z korzeniami wschodniego chrześcijaństwa. Stąd tytuły kolejnych płyt: „Anothen” – początek, „Tropos” – droga. Mamy już w planie kolejne płyty. Przy jednej z nich zakładamy współpracę z wybitnymi artystkami – solistkami polskich i europejskich scen muzycznych. Chcemy na tej płycie połączyć nasze głosy męskie z głosami żeńskimi w partiach solowych.

– Festiwal w Niszu nawiązuje do Edyktu Mediolańskiego, dokumentu z IV wieku naszej ery. W Mediolanie spotkali się wówczas cesarz Konstantyn Wielki i cesarz Licyniusz August. Postanowili oni: „(…) powziąć uchwałę, że nikomu nie można zabronić swobody decyzji, czy myśl swą skłoni do wyznania chrześcijańskiego, czy do innej religii, którą sam za najodpowiedniejszą dla siebie uzna (…)”. W jaki sposób organizatorzy nawiązywali do tej tradycji?

– Każdy z zespołów uczestniczących w festiwalu prezentował kulturę swojego kraju. My, obok programu festiwalowego, złożonego ze śpiewów prawosławnych, zaśpiewaliśmy także kilka utworów polskich w ramach koncertów towarzyszących. „Partes”, poza wydarzeniami muzycznymi, uczestniczył w wielu spotkaniach. Była to znakomita okazja do wymiany doświadczeń muzycznych, ale również opowiadania o tym, skąd się pochodzi. Tą część festiwalu porównałbym do budowania mostów i umacniania tolerancji. Oprócz nas byli tam przedstawiciele różnych kultur: Serbowie, Gruzini, Turcy, znakomite zespoły z Ukrainy, a także Amerykanie.

Co było dla Panów największym zaskoczeniem na tym Festiwalu?

– Fantastycznie wysoki poziom wykonawczy, którego odbiór wzmacniała dodatkowo różnorodność stylistyczna – wspaniały kalejdoskop kultur i estetyk. Ważną dla nas była osobista obecność ambasadora RP w Serbii, pana Rafała Perla. Nie spodziewaliśmy się takiego gościa i byliśmy nią bardzo podbudowani.

Które zespoły Pana zdaniem zaprezentowały najciekawsze programy, najwyższy poziom wykonawczy?

– Festiwal nie miał formuły konkursowej, ale widzowie zawsze mają możliwość porównania. Moim zdaniem chóry z Ukrainy deklasują innych. My zaskoczyliśmy doborem repertuaru, choć miło było także wysłuchać entuzjastycznych recenzji naszego poziomu wokalnego. Jako jeden nielicznych zespołów wykonujemy kilka utworów z Irmologionu Supraskiego, unikalnego zabytku – śpiewnika, pochodzącego z monastyru w Supraślu, a więc z terenów Polski. Wiąże się z nim szczególna historia. Przez wiele lat sądzono, że Irmologion zaginął lub został zniszczony w zawierusze I wojny światowej. Dopiero w latach 70-tych ubiegłego wieku odnalazł je Anatolij Konotop, ukraińsko – rosyjski muzykolog. Jego opus magnum stało się dzieło transkrypcji śpiewów Irmologionu, a także ich popularyzacja. Dzięki kontaktom naszego kierownika artystycznego z profesorem Konotopem, otrzymaliśmy nuty i zgodę na wykonywanie utworów. Śpiewamy więc utwory unikatowe, nieznane szerszej publiczność. Pewnego razu, po wykonaniu jednego z nich zapadła cisza. Spojrzeliśmy po sobie, nie wiedząc, czy czegoś źle nie wykonaliśmy. Po chwili nastąpiła burza oklasków. Te utwory to prawdziwe „białe kruki”. Kiedy się dzisiaj ich słucha, można odnieść wrażenie, że wiele z nich to dzieła współcześnie skomponowane. Brzmią ostro dysonująco, jak muzyka współczesna. A to zabytki wczesnego wielogłosu XVI-wiecznej Rusi.

Kiedy Partes wystąpi w Pobiedziskach, Poznaniu bądź okolicach?

– Mamy dość napięty grafik koncertowy, co cieszy – szczególnie w obecnej sytuacji pandemicznej. Jednak śpiewamy najczęściej poza Poznaniem, a nawet poza Polską. Chcemy jednak również lokalnie promować naszą ostatnią płytę. W Pobiedziskach śpiewaliśmy w kościele na Letnisku. Obecnie przygotowujemy się do kolejnego koncertu, pod koniec września. Kolejne miesiące upłyną głównie na pracach nad nowym repertuarem i nagraniami, choć – przynajmniej na razie – wciąż mamy do zrealizowania kilka artystycznych kontraktów, o ile pozwoli na to sytuacja epidemiczna.

Wspominał Pan, że forma śpiewaka potrafi się obniżyć. Po czym Pan zauważa, że ta forma nie jest taka, jak była wcześniej?

– Śpiew to ciężka praca fizyczna. Usta, na które słuchacze zwracają najbardziej uwagę, to ledwie kilka procent tego wysiłku. W okresie bez koncertów i prób następuje rozprężenie psychiki i ciała, czyli mięśni. To przeszkadza w śpiewaniu. Nauczyliśmy się temu zapobiegać. Śpiewając, musimy zwracać uwagę na wibracje, oddech, nośność, podparcie dźwięku. Sam koncert to już tylko niemal odruchowe odtworzenie tego, co udało się wcześniej wypracować. Z tego względu śpiew można przyrównać do sportu. A muzyk musi nie tylko wykonywać utwory, ale też słuchać, jak inni śpiewają. To założenie wyjątkowo dobitnie wpisane jest w filozofię zespołu „Partes”.

Rozmawiał: Robert Domżał

——————————-

Zespół tworzą: Mateusz Drab, Łukasz Kocur, Özgür Fenercioglu,
Michał Łaszewicz /dyr. art./, Jarosław Dłużak /prezes/, Seweryn Wieczorek, Bartosz Gorzkowski, Bartłomiej Witczak i Paweł Serafin

W maju 2018 zdobył III nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka 2018” w najbardziej prestiżowej kategorii zespołów profesjonalnych.

Organizatorem Festiwalu Muzyki Sakralnej „Ave Maria” jest pobiedziski Ośrodek Kultury.

 

Dodaj komentarz