Kiedy mówimy dekada, to wydaje nam się, że to okres jednak dość długi, ale w tym przypadku te 10 lat przeleciało błyskawicznie. Może to sprawa przeróżnych inicjatyw organizowanych nie tylko na terenie placówki, ale także w innych miejscach?
Jedno jest pewne, bez Rogalowego Muzeum Poznań był o wiele „biedniejszy”.
Bo czyż może być lepszy sposób na promocję nie tylko miasta, ale i całego regionu jak inwestowanie w… tradycje? A jeśli, tak jak w tym przypadku jest ona jedyna w swoim rodzaju, to taka inicjatywa wręcz skazana jest na sukces.
Może mieszkając w Poznaniu trochę nie doceniamy tego typu przedsięwzięć, bo przecież Rogale Marcińskie to dla nas rzecz normalna, jednak dla turystów są one dużą atrakcją. W dodatku atrakcją kulinarną, a to liczy się jeszcze bardziej. Z kolei wizyta w Rogalowym Muzeum, to nie oglądanie słodkości eksponowanych za szybą. To możliwość uczestniczenia w całym procesie powstawania tego smakołyku no i na końcu spróbowania go.
Obchody dziesięciolecia Rogalowego Muzeum przybrały w tym roku charakter okazałej imprezy rodzinnej, a to między innymi za sprawą promocji podczas festynu dość nietypowej książki pt. „Gonito po Poznaniu z Rogalowym Mistrzem”. Książki będącej wesołym, wierszowanym przewodnikiem po stolicy Wielkopolski.
Imprezę odbywającą się na Starym Rynku podzielono na części. Pierwsza rozpoczęła się o godz. 11.00. i trwała do godz. 14.00. To w tym czasie miała miejsce premiera wspomnianej książki, którą można było także wygrać w konkursie, lub kupić i to z okolicznościowym stemplem, oraz dedykacją. Oprócz tego można było wziąć udział w Rogalowej Sesji Zdjęciowej i przebierać się w stroje cukierników.
Cały czas odbywały się konkursy dla dzieci, a także malowanie i ozdabianie papierowych czapek kucharskich, rozdawano Marcińskie Rogale i sok z hyćki.
Z kolei o godz. 14.00 zaproponowano zwiedzanie Starego Rynku z przewodnikiem. Po godzinnej wycieczce wszyscy zgromadzili się przed ratuszem by wspólnie zobaczyć spektakl jedyny w Polsce, czyli poznańskie koziołki.
Kończącą festyn atrakcją był występ orkiestry dętej z Rokietnicy.
Cały festyn był świetną zabawą z elementami edukacyjnymi i to nie tylko dla dzieci.
Czy na podobne, rodzinne spotkanie będziemy musieli czekać całe dziesięć lat?
Myślę, że nie, ale o tym dowiemy się za rok.
Tekst: Andrzej Błaszczak
Zdj.: Hieronim Dymalski