Belg David Goffin (nr 3) został pierwszym finalistą tenisowego challengera Poznań Open 2014. W niedzielnym finale zagra ze zwycięzcą meczu pomiędzy Słoweńcem Blazą Rolą (1), a Brazylijczykiem Joao Souzą (4).
Przed pierwszym półfinałem między Davidem Goffinem (3), a Adamem Pavlaskiem można się było zastanawiać, czy powtórzy się sytuacja z poprzednich spotkań Czecha, w których zawsze przegrywał pierwszego seta, by wygrać cały mecz.
Początek meczu był wyrównany do stanu 3:3/ Obaj tenisiści pokazali wiele zagrań z najwyższej półki. Wtedy jednak Goffin przełamał rywala, przejął kontrolę nad grą i po 37 minutach zwyciężył seta 6:4.
Czyżby powtórka z poprzednich spotkań? Tym razem jednak nie. W drugim Belg dał popis swojego wspaniałego kunsztu, nie dał się rozegrać Czechowi i zwyciężył bezdyskusyjnie 6:0. Set trwał 23 minuty.
– On był świadomy, że nie może pozwolić Czechowi na rozkręcenie się, widziałem wielką koncentrację u Goffina, o którym od początku mówiłem, ze jest faworytem poznańskiego challengera – powiedział po meczu Wojciech Fibak. – Belg grał finezyjnie, udowodnił, że tak naprawdę tenis się nie zmienił, że nie trzeba być atletą, by wygrywać. Nie mogę się nadziwić, że jeszcze nie jest w czołowej 30 światowego rankingu.
– Rzeczywiście, nie potrzebuję supermięśni do skutecznej gry – przyznał Goffin. – Przed meczem niewiele wiedziałem o Pavlasku, więc początek spotkania to było sprawdzanie jak z nim grać. Po pierwszym przełamaniu poczułem, że mentalnie zdobyłem przewagę nad Czechem, wiedziałem jak rozgrywać piłki. Po wygraniu pierwszego seta czułem, że mój przeciwnik ma dołek. Kontrolowałem przebieg wydarzeń na korcie do końca drugiego seta. W pierwszym secie Adam grał dobrze, cieszę się, że udało mi się go przełamać. W drugim widziałem, że gra coraz gorzej. Ja z kolei dobrze serwowałem i grałem coraz lepiej. Moim tenisowym idolem jest Roger Federer, zarówno na korcie, jak i poza nim. Choć staram się także podpatrywać Novaka Djokovicia.
Czech zapytany po meczu, czy na jego dzisiejszą postawę wpłynęło zmęczenie (wszystkie singlowe spotkania rozegrał w trzech setach, a późnym popołudniem zagra jeszcze w finale gry podwójnej ), powiedział:
– Nie, nie byłem zmęczony. Fakt, trochę bolał mnie brzuch, ale nie dlatego przegrałem. Mój rywal był dzisiaj poza zasięgiem. Zupełnie nie mogłem sobie poradzić z jego topspinową grą…
Fot. Piotr i Paweł Rychter