Paweł Borys z Polskiego Funduszu Rozwoju pokusił się o prognozę dla rynku real estate. – Jeśli popatrzymy na obecne stopy procentowe i wzrost gospodarczy, to na 6-12 miesięcy rysuje się niezbyt optymistyczny scenariusz. Musimy liczyć się z tym, że problemy z wysokością stóp procentowych będą trwały do 2024 r. Ten rok uważa się za czas, w którym gospodarka może wrócić do względnej równowagi. Inflacja bazowa w ciągu 4-6 miesięcy pewnie osiągnie swój szczyt – prognozował Borys.
– Odcięcie kredytów, obcięło ok. 70 proc. kupujących. Część nabywców za gotówkę, nadal jednak kupuje mieszkania zarówno pod wynajem, ale też jako zabezpieczenie. Naszą obawą są też niestabilne ceny materiałów, robocizny i ceny energii. Ceny są tak „rozhuśtane”, że nie jesteśmy w stanie w niektórych sytuacjach kontraktować inwestycji. Jesteśmy więc w momencie wyczekiwania. Zastanawiamy się, co możemy przemodelować, co możemy zmienić w tym trudnym czasie – mówił Grzegorz Kiełpsz, prezes Zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Goście dyskutowali to tym, jakich rozwiązań szukać w sytuacji, w której nie zmniejszył się popyt na mieszkania, a jednak zmniejszyła się sprzedaż. Rozwiązań rysuje się wiele: jednym z nich może być wspomniana już ulga na zakup mieszkań na wynajem. Innym pomysłem są kasy oszczędnościowo-budowlane, a nawet kredyt stały na 2%.
Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, postawił tezę, że od 2012 roku polski system bankowy jest na równi pochyłej. – Relacja kredytów do PKB staje się mniejsza. Jeśli chodzi o mikro i małe przedsiębiorstwa możemy powiedzieć, że mamy constans. Dobrze się stało, że odnotowaliśmy pewien spadek, jeśli chodzi o kredyty konsumenckie. Dla mnie sytuacja, gdy udzielamy ok. 50 mld kredytów rocznie jest stanem normalnym. Powinniśmy wrócić do systemu oszczędzania na zakup i połączyć to z oszczędzaniem w systemie emerytalnym – mówił Pietraszkiewicz.