Marek Pankowski: – Nie chcę stać z boku i narzekać. Wolę działać!


– Mój udział w tych wyborach i uzyskanie dobrego wyniku, traktuję jako swoistą misję obywatelską, a nie wyłączny cel osobisty, aczkolwiek nie czuję się kandydatem, jakby to powiedział lider naszych przeciwników politycznych, osobą „gorszego sortu” – mówi Marek Pankowski, mieszkaniec gminy Rokietnica, kandydujący do Sejmu RP z Komitetu Wyborczego Koalicji Obywatelskiej, Lista nr 5, miejsce na liście 12.

Jest Pan mieszkańcem Rokietnicy od 34 lat. Co sprawiło, że przeprowadził się Pan z Poznania do tej małej wówczas miejscowości?

– Odwołując się do języka młodzieżowego, powiem nie „ściemniając”, że zrobiłem to, ze względów egzystencjalnych. Byłem wówczas młodym adiunktem na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu i mieszkałem od dwóch lat na ówczesnym Osiedlu Kraju Rad (dzisiaj Wichrowym Wzgórzu) pod numerem 13, w słynnym akademiku dla młodych pracowników naukowo-dydaktycznych uczelni wyższych Poznania, z żoną i dwójką naszych dzieci w jednym pokoju i 2 metrowej kuchni. W Rokietnicy poszukiwano małżeństwa nauczycieli do pracy w Szkole Podstawowej i dyrektora przedszkola w Sobocie, któremu zaoferowano trzypokojowe mieszkanie służbowe. Żona została dyrektorem przedszkola, ja natomiast pracując w uczelni, wykonywałem równolegle na 17/18 etatu zawód nauczyciela historii, wiedzy o społeczeństwie i prowadziłem SKS, ponieważ zawsze pasjonowałem się i uprawiałem wiele dyscyplin sportowych. I tak to właśnie się zaczęło.

–  Co utkwiło Panu szczególnie w pamięci z tego trzyletniego okresu pracy w Szkole Podstawowej, którą przecież wykonywał Pan niejako z przymusu mieszkaniowego.

– Nigdy żadnej pracy nie traktowałem z przymusu. Wręcz odwrotnie, każdą pracę zawodową i związane z nią wyzwania traktowałem serio i starałem się wkładać w nie swoje nie tylko pozytywne emocje i wiedzę, ale świadomość potrzeby ustawicznego podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych. Może motywowała mnie do tego słynna prakseologiczna definicja pracy Tadeusza Kotarbińskiego, którą profesor określał jako „splot czynów prostych mający charakter pokonywania trudności dla czynienia zadość czyimś istotnych potrzebom”. W tamtym czasie potrzebami tymi były rezultaty moich badań naukowych oraz wysoki poziom nauczania studentów i uczniów rokietnickiej Szkoły Podstawowej w klasach VI – VIII. Jeśli zaś idzie o najważniejsze ciekawostki z tamtych lat pracy w Szkole Podstawowej to było ich wiele. Na przykład w nowym podręczniku historii do klas ósmych, po raz pierwszy była wzmianka o zbrodni katyńskiej, którą należało wyjaśnić uczniom w szerszym kontekście zbrodni ludobójstwa, które w historii świata były charakterystyczne dla systemów autorytarno-faszystowskich. Ale było również szereg innych aktywności związanych pośrednio z pracą, którą wielu moich byłych uczniów pamięta do dzisiaj, jak choćby krótka gimnastyka na lekcjach historii lub wiedzy o społeczeństwie, kiedy zauważyłem słabszą percepcję uczniów i wiele innych niekonwencjonalnych działań, które jednakże sprzyjały rozwojowi kreatywności, myśleniu, równowadze psycho-fizycznej oraz lepszemu zrozumieniu otaczającego świata przez młodych, dojrzewających do dorosłości dziewczyn i chłopaków.

–  W rokietnickim archiwum cyfrowym z tamtych lat dowiedziałem się, że nie tylko był Pan nauczycielem, ale obok Ewy Kłosin, przy wsparciu scenograficznym Ewy Lisowskiej,  jednym z inspiratorów i głównych wykonawców małej formy teatralnej dla dzieci, czyli Czerwonego Kapturka, według Jana Brzechwy. Grał Pan oczywiście wilka. Jak to się stało?

– Rzeczywiście było to na tamte czasy niekonwencjonalne „wydarzenie artystyczne”, ponieważ  to najczęściej dzieci prezentują swoje artystyczne talenty i są oklaskiwane przez nauczycieli i rodziców. W 1986 roku nauczyciele postanowili te role odwrócić. Do dzisiaj pamiętam fragment mojej roli, do której przygotowywaliśmy się przez wiele dni,  „W las dam nurka i kapturka sprytnie zmylę. W mą pułapkę złapie babkę już za chwilę. Gdy w brzuchu burczy…i tak dalej”. Do dzisiaj pamiętam te skupione jak nigdy i zainteresowane wydarzeniami na scenie twarze dzieci w sali gimnastycznej, zwłaszcza kiedy wilk skoczył na babcię, żeby ją zjeść. Takie wydarzenie i radość dzieci z naszego mini spektaklu były największą dla nas nagrodą.

A potem nadszedł rok 1989. Co Pan wtedy robił?

– Podobnie jak w czasach pierwszej Solidarności, kiedy aktywnie działałem, zarówno w okresie 16 miesięcy od 31 sierpnia 1980 – 13 grudnia 1981 w NSZZ „Solidarność” Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, jak i podczas stanu wojennego, w którym byłem zaangażowany nie tylko do kolportażu prasy podziemnej, ale przede wszystkim byłem członkiem Międzyuczelnianego Komitetu,  przyznającego stypendia pracownikom naukowym, represjonowanym przez reżim PRL-owski, zaangażowałem się aktywnie w działalność Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie w Rokietnicy w historycznych wyborach w 1989 roku. Jako wiceprzewodniczący tego komitetu prowadziłem spotkanie przedwyborcze między innymi z kandydatem na senatora prof. Januszem Ziółkowskim, późniejszym szefem kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Fragment tego spotkania można również odnaleźć na rokietnickim archiwum cyfrowym lub na moim profilu Facebookowym.

Mija 30 lat od tamtych wydarzeń. Jakie ma Pan refleksje związane z tą okrągłą rocznicą?

– Właśnie niedawno na zaproszenie prezesa Stowarzyszenia Rokietnica 2000, Tomasza Wierzbickiego, miałem przyjemność przygotować i wygłosić specjalną prelekcję na ten temat. Mówiłem wówczas między innymi o tym, że częściowo wolne wybory do sejmu i całkowicie wolne do senatu były możliwe dzięki rozmowom przy okrągłym stole, które zainicjowały pokojową transformację ustrojową w Polsce. Skala i rozmiary tej historycznej zmiany przeszły najśmielsze oczekiwania opozycji i zaskoczyły również  PRL-owskie władze, które zdawały sobie sprawę z bankructwa politycznego, gospodarczego i społecznego reżimu komunistycznego, ale nie chciały przecież oddać władzy. Dynamika procesów politycznych, zarówno w Polsce, jak i za naszym przykładem w Europie, w tym poparcie dla przemian antykomunistycznych w Polsce przez prezydentów Ronalda Reagana, później Georga H.W. Busha oraz pierestrojka w  ZSRR zainicjowana przez Michaiła Gorbaczowa, umożliwiły dokonanie jedynego w historii współczesnego świata przejścia z reżimu komunistycznego do demokracji liberalnej i gospodarki rynkowej. Wydarzenia te spowodowały najwyższy w 1000-letniej historii Polski wzrost i rozwój gospodarczy. W relatywnie krótkim czasie staliśmy się także członkiem OECD (1996), NATO (1999), UE (2004) i strefy Schengen (2007), co istotnie zmieniło naszą pozycję międzynarodową.

W  jaki sposób Pan uczestniczył w tym historycznym procesie transformacji ustrojowo-gospodarczej?

– Podobnie jak wielu ludzi w tym czasie, dostrzegłem szansę na poprawę swojego życia. O własnym domu nawet nie marzyłem, a mój trzykolorowy, blisko dziesięcioletni,  Fiat 126p wystarczał na dojazdy do pracy. Wspólnie z trzema kolegami, ówczesnymi adiunktami (obecnie profesorami) utworzyliśmy firmę doradczą, która z czasem stała się znaczącym podmiotem na rynku konsultingowym w Polsce.  Ze względu na jej dynamiczny rozwój i konieczność wydzielenia zarządzania tą firmą od działalności operacyjnej, podjąłem decyzję o rezygnacji z dalszej pracy na uczelni i wkrótce, objąłem funkcję prezesa zarządu, którą sprawowałem do 2017 roku.

Czym zajmowała się Wasza firma?

– Wykonaliśmy setki projektów o różnym stopniu złożoności i charakterze. W początkowym okresie,  czyli w latach 1991- 2001 roku dominowały projekty restrukturyzacyjne i prywatyzacyjne. Większość przedsiębiorstw państwowych w tamtym czasie (prywatne w zasadzie nie istniały wcale) była kompletnie nieprzygotowana do konkurencji w warunkach gospodarki rynkowej i braku barier w handlu międzynarodowym. Dlatego często proces prywatyzacji poprzedzała restrukturyzacja. Przykładowo niektóre przedsiębiorstwa państwowe, zgodnie z regułami gospodarki niedoboru z czasów PRL, miały zapasy surowców i materiałów na przykład na trzy lata, gdy współcześnie każdy racjonalny menedżer stara się minimalizować zapasy na okres kilkudziesięciu  godzin, ponieważ takie zasoby trzeba przecież finansować.  Zrealizowaliśmy wiele takich projektów. Jednym z bardziej spektakularnych i ciekawych był proces prywatyzacji Elektrociepłowni Zielona Góra, połączony z podwyższeniem kapitału w kwocie 500 mln zł,  z przeznaczeniem na sfinansowanie budowy bloku gazowo-parowego na 196 megawatów energii elektrycznej, który był i jest do dzisiaj zasilany lokalnymi  zasobami gazu z Kościana. Innymi ciekawymi projektami były ekonomiczne studia opłacalności znaczących projektów inwestycyjnych, takich jak największa w Polsce Kopalnia Ropy Naftowej i Gazu Ziemnego w Dębnie, Ciepłownia Geotermalna w Pyrzycach, czy na naszym poznańskim podwórku „Stary Browar” oraz podziemny garaż pod Placem Wolności.

A czym zajmowali się Państwo po roku 2001?

– Stopniowo niektóre projekty, jak mówimy w slangu konsultingowym, wkraczały w swój schyłkowy cykl życia, na przykład projekty prywatyzacyjne, aczkolwiek uważam, że proces przekształceń własnościowych został niesłusznie, ze względów populistyczno-nacjonalistycznych, zatrzymany, co sprawia, że mamy największy udział sektora państwowego wśród krajów OECD i UE: państwo zatrudnia około 25% pracujących, co czyni je największym pracodawcą. Zmniejszenie udziału sektora państwowego w gospodarce to źródło wzrostu innowacyjności i efektywności podmiotów gospodarczych oraz poważne ograniczenie nepotyzmu kadrowego, który za rządów PIS, rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, budząc uzasadniony sprzeciw społeczeństwa obywatelskiego.   Projekty te w były zastępowane licznymi i bardzo różnorodnymi projektami współfinansowanymi ze środków przedakcesyjnych, a po 2004 roku strukturalnych Unii Europejskiej. Największy z takich projektów, który trwał dwa lata i zakończył się pełną realizacją założonych celów był wysokobudżetowy. Z wkładem własnym beneficjentów wyniósł około 70 mln złotych. Ostatni projekt, którym kierowałem osobiście, przed objęciem funkcji prezesa było opracowanie dla wszystkich 32 powiatów województwa wielkopolskiego Programów Ograniczania Bezrobocia i Rozwoju Przedsiębiorczości.

Co stało się z firmą w 2017 roku, w którym podjął Pan decyzję o samodzielnym prowadzeniu  własnej działalności gospodarczej?

– Już od roku 2015 dostrzegłem pewną prawidłowość na rynku usług doradczych, że skutecznie mogą funkcjonować przedsiębiorstwa mikro i duże, a małe, czyli zatrudniające od 10- 50 osób będą miały trudności. Wobec powyższego podjęliśmy rozmowy i zawarliśmy skuteczny alians strategiczny z dużym podmiotem na tym rynku. W zasadzie wszyscy pracownicy znaleźli nowego pracodawcę, a kluczowi udziałowcy stali się partnerami nowego połączonego podmiotu.

Czym Pan się zajmuje w tej chwili?

– Jestem małym przedsiębiorcą i realizuję dwa rodzaje działalności: usługi doradcze, w których koncentruję się głównie na doradztwie transakcyjnym, czyli kupnie i sprzedaży przedsiębiorstw, bądź projektach konsolidacyjnych oraz od marca tego roku, wspólnie z synem założyłem klub HartRok, który uzupełnia ofertę obiektów sportowych w gminie Rokietnica i bardzo dynamicznie zyskuje na popularności, co nas cieszy.

Na zakończenie naszej rozmowy chciałbym zapytać dlaczego chce Pan kandydować do Sejmu RP z Komitetu Wyborczego Koalicji Obywatelskiej i to na miejscu 12?

– Pociągały i pociągają mnie nowe wyzwania, które doprowadzałem do skutecznego i oczekiwanego finału, ale taka odpowiedź byłaby jednak dużym uproszczeniem. Zasadniczymi przesłankami i motywami mojego kandydowania jest to, że prawie czteroletnie rządy Prawa i Sprawiedliwości w Polsce (inspirowane i animowane przez nieformalnego przywódcę politycznego, prezesa PIS, Jarosława Kaczyńskiego) zaowocowały licznymi, niekonstytucyjnymi, wnikliwie opisanymi i udokumentowanymi działaniami rządzącego Polską środowiska politycznego (większości parlamentarnej, rządu i Prezydenta RP). Generalnie rzecz ujmując PIS od prawie czterech lat odchodzi od praworządności i demokracji w kierunku systemu autorytarnego. Jego polityka ekonomiczna nie pobudza przedsiębiorczości i innowacyjności Polaków, nadmiernie kreując transferowe źródła dobrobytu wybranych grup społecznych. W konsekwencji, po chwilowej dobrej koniunkturze gospodarczej, rządy tego środowiska mogą zaważyć w dłuższej perspektywie także na sytuacji gospodarczej i spadku – wzrastającego w okresie transformacji – dobrobytu społeczeństwa polskiego. Wobec powyższego istnieje pilna konieczność odwrócenia niekorzystnych tendencji i nieprofesjonalnych zmian, które na ogół służą umacnianiu władzy rządzących, a nie społeczeństwu obywatelskiemu. Jest to jednak możliwe wyłącznie poprzez zmianę obecnie rządzącego Polską środowiska politycznego. Są to właśnie te zasadnicze przesłanki skłaniające mnie do wyrażenia zgody na kandydowanie do Sejmu RP z rekomendacji koła Platformy Obywatelskiej w Rokietnicy.  Moją dodatkową motywacją jest to, że jako doświadczony nauczyciel akademicki, doradca i wieloletni prezes firmy konsultingowej, nie chcę jednak poprzestać na „byciu antypisem”, ale wspierać i rozwijać koncepcyjnie  przygotowanie wielu pozytywnych zmian w naszym kraju w ramach programu merytorycznego Koalicji Obywatelskiej (w tym tzw. „Wielkopolskiej Szóstki”).

Czego można zatem Panu życzyć na około dwa tygodnie przed tymi wyborami?

– Paradoks historii polega na tym, że w 1989 roku, jak już wcześniej powiedziałem, dokonaliśmy, jako jedyni na świecie, pokojowego przejścia od systemu autorytarnego do demokracji i gospodarki rynkowej, który to proces zaowocował niespotykanym rozwojem naszego kraju w całej naszej historii. Tymczasem od 2015 roku, po wygraniu wyborów przez PIS i uzyskaniu zwykłej parlamentarnej większości, rozpoczął się w Polsce, na fali europejskiego i światowego populizmu, proces tworzenia, jak to zresztą trafnie określiła wybitna amerykańska polityk, Madeleine Albright, „dyktatury większości”. Dodam od siebie dyktatury z elementami charakterystycznymi dla systemów faszystowskich, ponieważ faszyzm,  według zacytowanej już wcześniej Madeleine Albright to nie ideologia, lecz „chęć dążenia za wszelką cenę – nawet za cenę stosowania przemocy i łamania praw człowieka – do własnych celów i bezwzględnego posłuszeństwa. Jej zdaniem „dyktatura, niezależnie od sztandaru, za jakim się skrywa, zawsze pozostanie dyktaturą. Zarówno ta spod znaku carskiego dwugłowego orła, jak i ta spod znaku sierpa i młota”, czy nawet białego orła w koronie. Dlatego mój udział w tych wyborach i uzyskanie dobrego wyniku traktuję jako swoistą misję obywatelską, a nie wyłączny cel osobisty.

Dziękuję Panu za rozmowę.

– Cieszę się, że mogłem podzielić się z Czytelnikami „Naszego Głosu Poznańskiego” swoimi przemyśleniami, w nadziei na dalszy rozwój wiedzy i świadomości naszej wspólnoty, czyli społeczeństwa obywatelskiego.

 

Rozmawiał Sławomir Lechna

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1 komentarz

  1. Numer 12 jest najlepszy z całej ekipy listy nr 5. Mówię to jako jeden „z trzech obecnie profesorów”, którzy w piątkę pomagali stanąć polskiej gospodarce na nogi. Sądzę, że z pewnością będzie „gryzł trawę”, aby wywiązać się z programu wyborczego, nie zmieni przynależności do koalicji politycznej w czasie trwania kadencji, będzie się na bieżąco kontaktował z wyborcami przy pomocy dedykowanego im kanału komunikowania się, będzie składał roczne sprawozdania rozliczające go ze skutków działalności.
    „Prawdziwa przyzwoitość (cnota) krytyk się nie boi”. Proszę głosujcie na dr Marka Pankowskiego, daję gwarancję – a (trawestując) „u mnie słowo droższe pieniędzy” – że się nie zawiedziecie.

Dodaj komentarz