Krzysztof Cugowski: – Utwory są jak dzieci


Poniżej rozmowa z Krzysztofem Cugowskim, wokalistą, który 4 września wystąpi w Dopiewie podczas „Pożegnania Wakacji”.

Czy pamięta Pan moment, w którym pomyślał Pan: „Może bym został wokalistą?” 
– Na dobrą sprawę nigdy tak nie myślałem. Stało się to samoistnie. Rodzice wysłali mnie do szkoły muzycznej, gdy miałem 7 lat. Podczas zajęć kształtował się mój słuch i wrażliwość. Wtedy rozbudzono moje zainteresowanie muzyką. Nie myślałem wówczas jednak, że będę zawodowo śpiewał. Kiedy tak pomyślałem, już to robiłem. W momencie, kiedy zacząłem się tym zajmować, najpierw półprofesjonalnie, a potem profesjonalnie byłem dorosłym człowiekiem. Nie miałem innego wyboru.
Na koncercie w Dopiewie wystąpi Pan z Zespołem Mistrzów. Krzysztofa Cugowskiego znają najprawdopodobniej wszyscy w Polsce, Zespołu Mistrzów jeszcze nie. Jak doszło do powstania tej formacji, z którą od kilku lat Pan występuje? 
– Pomysł stał się realny, kiedy zakończyliśmy z synami nasz wspólny projekt. Pod szyldem „Cugowscy” koncertowaliśmy 3 lata i nagraliśmy 2 płyty. Od początku było jednak wiadomo, że jest to tylko okazjonalne przedsięwzięcie, po którym Piotrek i Wojtek pójdą dalej swoją drogą. Natomiast od wielu lat umawiałem się z gitarzystą Jackiem Królikiem na wspólne granie. Z różnych powodów wcześniej nam się nie udało, ale w końcu pojawiła się taka możliwość. Nie miałem też najmniejszych wątpliwości wybierając perkusistę. Chciałem grać z Cezarym Konradem, którego wielokrotnie widziałem i słyszałem w różnych odsłonach – od muzyki jazzowej po bigbandową. Czarek zgodził się od razu. Jak wiadomo perkusiści lubią grać z konkretnymi basistami, więc to Czarkowi powierzyłem wybór odpowiedniej osoby. Zaproponował świetnego muzyka – Roberta Kubiszyna. Było nas już więc czterech. Pozostało dobrać klawiszowca. I tak dołączył do nas Tomek Kałwak, wybitny instrumentalista, którego również znałem z wielu projektów. Tym sposobem powstał Zespół Mistrzów. W jego skład weszli prawdziwi profesjonaliści, top polskich muzyków.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz