„Czas na Teatr” – czas dla siebie


Tutaj nawet koncerty mają w sobie ruch kurtyny teatralnej, którą są uczucia odtajnione i ukrywane, serce jak sufler, który nie weźmie wolnego etatu, by wymienić: „B.L.UES” Mai Kleszcz, spektakl „Piosenki mojej mamy, czyli w domu bez zmian” z obsadą Ewy Szumskiej, „13 randek DaNuty. Rinn piosenki o miłości” w interpretacji Katarzyny Dąbrowskiej. Dlaczego trzynaście randek? A może piętnaście… W przypadku tego rodzaju eventów, każda liczba może być dowolnym symbolem. Nie koniecznie do odczytania od razu, ale zwyczajnie do przeżycia. Spotykamy także Pedro Almodóvara, a właściwie rozpoznajemy twarze jego filmów – ich oczami są wypowiedzi i piosenki o tęsknocie za miłością, o samotności i odrzuceniu, pożądaniu i namiętności – „Cafe Luna”.

I to właśnie dzięki temu, festiwal zyskuje nową publiczność. Ta zaś nie musi być koneserami sztuki musicalowej i teatralnej. Ważniejsze jest to, iż teatr daje nam czas na dojrzewanie do tej roli, na bycie szczerym ze sobą – w domyśle wiarygodnym w kontekście relacji ze sztuką. Czym ona jest, jeśli nie odzwierciedleniem emocji, które są pulsacją naszych marzeń, radości, smutków. W przypadku tego festiwalu to nie jest banał. To bardziej powrót do zastanowienia się nad tym, że teatr może tworzyć naszą codzienność. Może uczyć, ale też wsłuchiwać się w nas i na swój sposób być „uczniem” w sprawdzianie różnych ról i znajdywaniu uniwersalnego języka opisu rzeczywistości. To jest jeden z kluczowych walorów Festiwalu. Wszystkie drzwi, nie zostały jeszcze otwarte… i bardzo dobrze… Przed nami jego kolejne wydarzenia.

Dominik Górny

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz