Andrzej Piaseczny: – Przestałem odkładać życie na później


W zeszłym roku ukazał się Pana ostatni album, na którym znalazły się piosenki napisane – w części lub całości – przez 10 znanych artystów. Jak Pan wpadł na ten oryginalny pomysł uczczenia swoich 50. urodzin?

– Taki pomysł długo chodził mi po głowie. Być może wcześniej brakowało mi czasu. Okazało się, że pandemia ma i dobre strony. Gdyby nie było przymusowego przystanku w naszym życiu, to może nie znaleźlibyśmy się w studio, by urzeczywistnić ten projekt, zatytułowany „50/50”. Zafundowałem sobie wyjątkowy prezent, urodzinowy, w postaci współpracy z wybranymi przeze mnie artystami. Jego realizacja sprawiła mi dużo radości, wyszło coś fajnego.

Dlaczego napisanie piosenek na tę płytę powierzył Pan innym artystom?

– Nie do końca jest to prawdą. Muzyka jest prezentem. Napisali ją dla mnie muzycy, których bardzo szanuję. Napisałem większą część tekstów piosenek, tylko 4 teksty z 10 nie są moje, też zostały podarowane. Jeśli ktoś napisał tekst, to go przyjąłem z otwartymi rękami. Tak było m.in. w przypadku Kayah czy Pauliny Przybysz. Tekst tytułowej piosenki „50/50” napisałem samodzielnie.

Zaśpiewał Pan ją z Kubą Badachem, z którym całkiem niedawno nagrał Pan utwór „That’s Life” na płytę Matta Duska,  z przebojami Franka Sinatry. Czy nagra Pan coś swingowego?

– Myślę, że z Kubą  jeszcze niejednokrotnie dane mi będzie współpracować, bo jest to fantastyczny człowiek.  Jeżeli chodzi o klimaty swingowe, to jestem większym fanem Tonny Bennett’a niż Franka Sinatry, chociaż go również cenię. Mam nadzieję, że tego rodzaju wycieczki będę kontynuował, bo bardzo lubię swing. Czy potrafię tak śpiewać? Nie do końca. Ale nie musi to być przeszkodą dla udanych projektów. Rod Steward kiedyś nagrał „The Great American Songbook”, który odniósł wielki sukces fonograficzny. On nie śpiewa swingowo, a brzmi w tych piosenkach świetnie.  Nie ścigam się z młodszymi. Mogę sobie pozwolić na realizację fantazji. Kto wie, może swing zaistnieje w moim życiu w przyszłości.

Ma Pan na koncie kilkanaście płyt, w tym kilka stworzonych we współpracy z innymi artystami – z Sewerynem Krajewskim („Na przekór nowym czasom”, „Zimowe piosenki”), Anią Dąbrowską („O mnie, o Tobie, o nas”), Stanisławem Sojką („W blasku światła”). Czy to były Pana pomysły?

– Bardzo różnie z tym bywało. Kiedy spotykają się dwie osoby, które się lubią i chcą ze sobą popracować, to mogą zrobić „rzecz do kwadratu”. Moje życie artystyczne polega trochę na tym, że spotykam właściwych ludzi we właściwym momencie. Zawsze, czy to w przypadku Seweryna, Stanisława, czy Roberta Chojnackiego – były to fajne przygody. Jeśli przy okazji zrobiło się coś, co zapadło ludziom w pamięci, to w dwójnasób się z tego cieszę.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz