Już w pierwszym secie pojedynku Karatantchevej z Borecką kibice przecierali oczy ze zdumienia. Bułgarka, ubiegłoroczna finalistka PPO nie ugrała w tej partii nawet gema. W drugiej zaczęła grać lepiej, chociaż wciąż miała problemy z pierwszym serwisem, zwyciężyła 6:2. W trzecim, 24-letnia Czeszka, która w najnowszym rankingu WTA notowana jest o 206 miejsc niżej od Bułgarki (na 415. miejscu) prowadziła już 5:3 i 30:0. Popełniła jednak prosty błąd przy backhandzie, chwilę potem dwa razy wyrzuciła piłkę w aut przy serwisie i przegrała. Potrzebny był tie-break.

– W tym momencie maksymalnie się skoncentrowałam. Wykorzystałam każdą okazję do tego by zagrać bardziej agresywną piłkę i ostatecznie wygrałam. Cieszę się z tego zwycięstwa bo zawsze przeciwko najwyżej rozstawionej gra się trudno. Kluczem do wygranej były drop shoty. Bardzo lubię je grać. Przy silnym wietrze okazały się skuteczną bronią – powiedziała Borecka.

Wcześniej z turniejem pożegnała się doświadczona Romina Oprandi. Szwajcarka, która dwa lata temu notowana była w rankingu WTA na 32. miejscu przegrała z Petrą Cetkovską 3:6, 6:7. Czeszka potwierdziła w tym meczu powrót do dobrej formy. Na PPO przyjechała prosto z Ołomuńca, gdzie dotarła do finału turnieju ITF z pulą nagród 50 tysięcy dolarów. Przegrała w nim w trzech setach  z inną uczestniczką PPO Barborą Krejcikovą. Ciekawostką jest fakt, że sposobu na Cetkovską nie potrafi znaleźć najlepsza polska tenisistka Agnieszka Radwańska. Z czterech dotychczasowych meczów tych zawodniczek wszystkie przegrała (ostatni raz w 2012 roku w Rzymie).

Awans do ćwierćfinału wywalczyła także Richel Hogenkamp pokonując Soranę Cirsteę 7:6, 7:5.