Samorządowcy żądają zwrotu ponad 100 mln zł za „deformę” oświaty


Na początek: wezwanie do zapłaty około 103 mln zł

Obecny rząd nie uwzględnił finansowania wymyślonej przez siebie zmiany systemu szkolnictwa. Pomimo zapewnień przedstawicieli administracji publicznej, że środki na przeprowadzenie reformy oświaty zostaną zagwarantowane, realne koszty zmian poniosły samorządy, czyli mieszkańcy.

Z budżetu państwa nie zostały zapewnione środki na:

– utworzenie lub doposażenie pracowni przedmiotowych w szkołach podstawowych (np. fizycznych, chemicznych, biologicznych),

– doposażenie i adaptacje w szkołach podstawowych (np. świetlic, łazienek, stołówek) w związku ze zwiększeniem liczby uczniów,

– utworzenie placów zabaw, świetlic, powiększenie stołówek, doposażenie sal w budynkach po gimnazjach, w których teraz są szkoły podstawowe.

W przypadku Poznania, w latach 2017-2018, koszty związane z reformą oświaty przekroczyły 9,5 mln zł (w 2017 r. było to 4 253 429,51 zł, w 2018 r. – 5 247 612,62 zł – razem 9 501 042,13 zł).

– To skandal. Mówimy o potężnych pieniądzach, które mogliśmy przeznaczyć na realizację ważnych potrzeb mieszkańców – cele społeczne, szpitale. Zamiast inwestować w to, czego mieszkańcy potrzebują, musimy przeznaczyć te pieniądze na „deformę” oświaty – zauważył prezydent Poznania.

Jak wskazuje Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku w ciągu ostatnich 2 lat największe Polskie miasta musiały dopłacić do edukacji 12,8 mld zł.

– Za te pieniądze możnaby wybudować 1300 żłobków i przedszkoli lub 54 tysiące mieszkań komunalnych – wylicza prezydent Białegostoku.

Więcej na kolejnych stronach tego artykułu:

Dodaj komentarz