Lech ukoronował Legię (Zdjęcia)


W 28. kolejce T-Mobile Ekstraklasy Lech Poznań przegrał na własnym boisku z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:2. Obie bramki dla gości strzelił Fabian Pawela. Podopieczni Mariusza Rumaka definitywnie stracili szansę na tytuł mistrzowski oddając bez walki drużynie Legii tytuł mistrza na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu. Jeśli schodzić ze sceny to na brawach, a nie na gwizdach, a te żegnały bezradnego w sobotę Lecha.

Opinie trenerów po meczu czytaj tutaj.

Na stadionie przy Bułgarskiej drużyna walcząca o mistrzostwo podejmowała zespół będący jedną nogą w I lidze. Na boisku jednak w ogóle nie było tego widać. Wręcz przeciwnie, początek spotkania mógł wskazywać, że to goście są tym zespołem walczącym o złote medale. Już w pierwszych 5 minutach bielszczanie wypracowali sobie dwie dogodne sytuacje do objęcia prowadzenia, ale Wodecki i Chmiel nie potrafili ich wykorzystać. Lech odpowiedział dobrym podaniem Lovrencsicsa do Teodorczyka, jednak wykończenie snajpera Kolejorza było bardzo niecelne. W 20 minucie goście swoją dobrą grę udokumentowali zdobyciem bramki. Po rzucie wolnym niepewnie na przedpolu interweniował Kotorowski i Deja próbował skierować piłkę do bramki przewrotką. Nie zrobił tego najlepiej, ale na tyle szczęśliwie, że piłka spadła na głowę Paweli, który z bliska skierował piłkę do bramki. Podbeskidzie poszło za ciosem i w 29 minucie powinno poradzić 2:0. Wodecki z Chmielem we dwójkę rozklepali całą obronę Lecha, jednak ten drugi w dogodnej sytuacji nie potrafił pokonać Kotorowskiego. Kolejorz przebudził się na moment w końcówce pierwszej połowy. Najpierw piłka przypadkowo odbiła się od Lovrencsicsa i w sytuacji sam na sam niespodziewanie znalazł się Teodorczyk, który źle przyjął piłkę i nie zdołał oddać strzału. Najbliżej wyrównania poznaniacy byli w 39 minucie. Po ładnej akcji prawą stroną z pola karnego strzelał Lovrencsics. Węgier miał jednak pecha, bo piłka po jego uderzeniu odbiła się od nogi defensora gości i zatrzymała na poprzeczce. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na Lechu w ostatniej minucie. Demjan z łatwością poradził sobie z Wołąkiewiczem i Kędziorą i został powstrzymany dopiero w polu karnym, gdzie sfaulował go Kędziora. Jedenastkę na drugą bramkę zamienił Pawela i goście do przerwy zasłużenie prowadzili.

W drugiej połowie goście nastawili się na grę z kontry, a że z tyłu nie mieli żadnych problemów z rozbijaniem nieporadnych akcji ofensywnych Kolejorza, to podopieczni Czesława Michniewicza spokojnie kontrolowali wynik. Lecha stać było jedynie na dwie groźne akcje. Najpierw po długim podaniu Kamińskiego do piłki doszedł Hamalainen, którego strzał obronił jednak Zajac. Słowacki bramkarz Podbeskidzia nie dał się także zaskoczyć po efektownym strzale z dystansu Murawskiego. To było jednak zdecydowanie za mało, by myśleć o odrobieniu strat. Lech oprócz trzech punktów, do końca sezonu stracił także Linettego, który ucierpiał po zderzeniu z Zajacem i prosto z boiska karetką został przetransportowany do szpitala. Porażka Lecha oznacza, że już dziś z mistrzowskiego tytułu mogą się cieszyć piłkarze Legii Warszawa.

Lech Poznań – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:2 (0:2)

Bramki: 0:1 Pawela (20), 0:2 Pawela (45-karny)

Widzów: 19361

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)

Żółte kartki: Wołąkiewicz, Kędziora, Henriquez, Trałka – Telichowski, Chmiel

Lech: Krzysztof Kotorowski – Tomasz Kędziora, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez – Łukasz Trałka, Rafał Murawski – Gergo Lovrencsics, Kasper Hamalainen, Aleksandar Tonew (70. Vojo Ubiparip) – Łukasz Teodorczyk (59. Karol Linetty, 86. Szymon Drewniak)

Podbeskidzie: Richard Zajac – Tomasz Górkiewicz, Dariusz Pietrasiak, Bartłomiej Konieczny, Błażej Telichowski – Anton Sloboda, Adam Deja (90. Michal Piter-Bucko) – Damian Chmiel, Fabian Pawela (77. Marek Sokołowski), Marcin Wodecki – Robert Demjan

Nasz Komentarz:

Jeden skandal to fakt, że tydzień po meczu z Legią w Warszawie piłkarze Lecha, mimo piątkowego remisu Lecha nie podjęli walki, a drugim skandalem tego meczu było tempo udzielania pomocy Linettemu, do którego nie wiadomo dlaczego nie wjechała karetka na boisko, tylko z urazem głowy transportowano go biegiem przez całą płytę boiska. Czyżby obawiano się o murawę, a nie o zdrowie zawodnika? 

Zdjęcia T-Mobile Ekstraklasa/x-news i Roger Gorączniak

Dodaj komentarz