Gwiazdy na partyturze wyobraźni – retrospekcje kwietniowej Ery Jazzu 2017


„Gwiazdy na partyturze wyobraźni” – taki właśnie tytuł miała płyta, którą słuchałem przez pięć wieczorów, a jej poszczególnymi utworami były koncerty gwiazd Ery Jazzu – Aquanet Jazz Festival. Od 5 do 9 kwietnia zagościły na scenach klubu Blue Note (Jean-Paul Bourelly – „Kiss The Sky”), Piano Baru w Starym Browarze (Leni Stern – „From New York To Roots), Centrum Kultury Zamek  (wydarzenie piątkowe:  John Scofield – „Country For Old Men” oraz sobotnie: Jean-Luc Ponty – „Imaginary Duo” i Piotr Scholz & Poznań Jazz Project), w Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (Koncert Galowy: Patricia Barber – „Chicago Trio”).

Na początku wystąpił współczesny Jimi Hendrix, bo tak do Jeana-Paula Bourelly zwracali się fani.

Każdy z koncertów – nawiązując do tytułu cyklu – był ważną częścią festiwalu emocji, wirtuozerii i marzeń. Nie, nie zdradzę, czy każde z nich się spełniło lecz odnosząc się do branży, w której działa partner strategiczny Ery Jazzu – Aquanet, marzenia były jak krople wody komponujące nurt muzyki, w której warto się zanurzyć. Usłyszeliśmy pełną gamę zjawisk i trendów, które potwierdzają jakość imprezy Dionizego Piątkowskiego, dyrektora cyklu.

O tym się mówi…

W przypadku Ery Jazzu doświadczamy połączenia tego, co elitarne z tym, co może się dobrze sprzedać i wzbudzić zainteresowanie tak melomanów i jazz fanów jak i osób spoza jazzowego światka. Chcących jednak mieć szersze pojęcie o tym, czym wypada się zachwycić, sięgając poza blat biznesowego biurka. To zresztą wpływa na uniwersalny wymiar Ery Jazzu, która w naszym kraju jest już zjawiskiem społecznym i kulturowym. Doświadczam tego bezpośrednio, rozmawiając z artystami i publicznością. Mówi się o Erze także między kolejnymi jej edycjami. Dotyczy to zarówno koncertów klubowych, z natury ekskluzywnych i tych dostępnych szerszemu gronu odbiorców.

Jak Jazz Fan odkrywa drugą stronę Księżyca…?

– Oczywiście każdy ma na to swój patent – tak jak każdy muzyk ma ulubiony rodzaj i model instrumentu, pałeczki do perkusji czy materiał, z którego wykonane są klawisze klawiatury fortepianu. Jak jednak odkrywaliśmy tę pełnię w kwietniowe wieczory w Poznaniu? Na początku wystąpił współczesny Jimi Hendrix, bo tak do Jeana-Paula Bourelly zwracali się fani. W jego sposobie scenicznego bycia i rozpalanych dźwięków usłyszeć również można było echo fascynacji dokonaniami Jamesa „Blood” Ulmera. Było jak w dżungli, która dzięki ekspresji gitarzysty nie pozostała jedynie tytułem jego pierwszego autorskiego albumu z roku 1987 pt. „Jungle Cowboy”. Kiss the Sky w wersji live było pocałunkiem afro-amerykańskich korzeni bluesa z nawiązaniem do soulu z elementami funkowego jazzu.

Drugi wieczór należał do głosu „zawieszonego między śpiewem Marleny Dietrich a frazowaniem Billie Holiday”.

Leni Stern – bo o niej mowa, scenicznymi nastrojami malowała krajobrazy word music, głównie Republiki Mali w Afryce Zachodniej. Swoją drogą, właśnie na wiosnę, lubię wracać do jej albumu „Africa”. Najnowszy album „Dakar Suite” nagrała w Senegalu z muzykami, których usłyszeliśmy w Piano Barze.

„Contry For Old Men” w wyobraźni Johna Scofielda okazał się fascynującym miejscem, w którym warto zamieszkać.

Od melodii do zdecydowanej improwizacji. Od nieśmiałej wizji do realizacji celów – takie panowały zasady wśród dźwięków folkowo – swingującego kwartetu, z którym wystąpił. Niespodzianką dla samego Johna była obecność na koncercie jego „kolegi po fachu” – Johna Medesky, doskonałego hammondzisty. Przybył on do Poznania na swój koncert, który zagrał dzień później w klubie Blue Note. Jak tylko Scofield go zobaczył, w pewnym momencie zszedł ze sceny (podczas solówki jednego ze swoich muzyków) i nakłonił Medesky’iego, aby spontanicznie zagrał z nim jedną z kompozycji. Chwila ta świadczyła o tym, że gwiazdy spadają czasem na ziemię, ale aby je pochwycić w dłonie, trzeba się znaleźć we właściwym miejscu i czasie. Takie też urzekły nas, gdy zegar jazzowych przeżyć wskazał następny wieczór. Jego wskazówką był smyczek wirtuoza skrzypiec Jeana-Luc Ponty, kreatora stylistyki jazz-rocka. Elektroniczna modulacja dźwięku, której przestrzeń poszerza od lat, rozgrzewała partyturę od popu do rocka, od rocka do free… Świetnie też słuchało się Ponty’ego grającego z Poznań Jazz Philharmonic Orchestra, pod batutą Piotra Scholza, w tej edycji Laureata Nagrody Ery Jazzu. To właśnie on jako poznański gitarzysta, dyrygent i kompozytor, ze swoimi przyjaciółmi, zagrał tego wieczoru, materiał ze swojej najnowszej płyty oraz „Nokturn na orkiestrę jazzową”. Zabłysnął wtedy swoją prapremierą. Poznań Jazz Projekt po raz drugi z rzędu pokazał swoją klasę.

Koncert Galowy w chicagowskim stylu

Jazzowe fascynacje zbliżyły się do pełni na scenie Auli Uniwersyteckiej. Patricia Barber ze swoim chicagowskim Trio uświetniła galowy wieczór jak należy.

Było to, za co kochamy jazz oraz to, co sprawia, że pozostaje on dla niektórych nieodkrytą materią. Nawet interpretacje jazzowych klasyków jak np. „Caravan”, czy „When wish upon a star” były tak intrygujące, co niedopowiedziane. Wokalny kunszt, osobista charyzma, barwa głosu dotykająca tajemnicy, kompozytorska wizja, idea wirtuozerii pianistycznej – takimi nutami stworzył nonkonformistyczny klimat recital artystki, która – przypomnijmy, w poznańskiej auli wystąpiła ostatnio blisko 21 lat temu. Patricia zagrała na wskroś prawdziwie – i nie tylko z tego względu, że grała na boso. Udało jej się subtelnie obnażyć duszę swoją i fortepianu.

Tak „Gwiazdy na partyturze wyobraźni” to ostatnio moja ulubiona „płyta”. I pewnie tak pozostanie do następnej edycji Ery Jazzu.

Dominik Górny

Fot. Hieronim Dymalski

 

 

Dodaj komentarz