Dzwonek – widziadło rowerowe


W polskim prawie istnieje obowiązek wyposażania każdego roweru w sygnał dźwiękowy – najczęściej jest to dzwonek rowerowy – tymczasem coraz więcej rowerzystów jeździ sobie bez dzwonków właśnie. Dlaczego? Najczęściej nasi rowerzyści nie są po prostu świadomi takiego obowiązku, ale to nie wszystko.

Innym z powodów jeżdżenia bez dzwonków są piesi znajdujący się na ścieżkach rowerowych – i zachowujący się jak te święte krowy, ale o tym, to trochę dalej – którzy nie reagują na dzwonienie i nie schodzą z drogi rowerzystom. Dlatego dla niektórych prowadzących rower najskuteczniejszym sposobem na wolny przejazd jest pisk hamulców, który w końcu wymaganym przez prawo sygnałem dźwiękowym też jest. Dziwnym, można by rzec ekstremalnym, ale również dźwiękowym. Piesi na niego reagują. I to bezzwłocznie. Hubert Marcinkowski z serwisu rowerowego „Coop” twierdzi, że często jest teraz i tak, że nowocześni i najczęściej także nowobogaccy rowerzyści nie chcą robić sobie obciachu i montować banalnego dzwonka rowerowego na swoim wypasionym i zapewne kosztownym rowerze. Pan Hubert dodaje przy tym, że jest jeszcze jeden powód jeżdżenia bez dzwonków – czasami na takiej odjazdowej kierownicy nie ma go zwyczajnie gdzie zaczepić. Jednak winę za to ponoszą już producenci i to oni powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

W polskim prawie, czyli w „Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia” (zaktualizowanym nie tak dawno, bo w październiku 2012 roku) napisane jest – jak zapewne wiemy albo się domyślamy – że każdy rower musi być wyposażony w dzwonek lub inny sygnał ostrzegawczy o nie przeraźliwym dźwięku. Zaraz, zaraz – nie przeraźliwym, czyli jakim? Przepisy nie zawierają definicji takiego sygnału. Chodzi tutaj o zwyczajowe rozumienie i odbiór. – Sygnał ma ostrzegać, a nie straszyć – mówi młodszy aspirant Dawid Marciniak z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

W prawie

Rowerzystów obowiązują przepisy kodeksu drogowego tak jak kierowców, czyli – co interesuje nas w tej chwili najbardziej – na drogach publicznych nie wolno jeździć im bez dzwonków (podobnie jest z samochodami bez klaksonów, z tym że klakson w każdym samochodzie montowany jest już w fabryce, dzwonek rowerowy natomiast każdy rowerzysta musi osobno kupić i osobno zamontować – wyprodukowany rower jest bezdzwonkowy). Za nieprawidłowości w wyposażaniu roweru (czyli m. in. za brak dzwonka) grozi mandat od 5 do 500 złotych. Można jednak bez tego dzwonka jeździć, ale w niewielu miejscach i sytuacjach, bo: po pierwsze u siebie na ogródku i na innych drogach zlokalizowanych na terenach prywatnych, po drugie na drogach w osiedlach mieszkaniowych, po trzecie na drogach dojazdowych do gruntów rolnych, leśnych i obiektów użytkowanych przez przedsiębiorców, po czwarte na placach przed dworcami kolejowymi, autobusowymi i portami, a po piąte także na pętlach autobusowych. W każdym innym miejscu rowerzyści muszą mieć dzwonki i powinni też stosować się do wszystkich znaków (tak jak kierowcy samochodów), chyba że jest pod nimi specjalna tabliczka informująca, że ich zakaz nie dotyczy. Poza tym rowerzyści powinni w zasadzie zawsze jeździć ścieżkami, a ewentualnie drogami dla rowerów, natomiast na chodnik generalnie wjeżdżać im nie wolno – chyba że mają ze sobą dziecko w wieku mniejszym niż 10 lat. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i tak chodnik w pewnych sytuacjach dla dużych rowerzystów jest jednak dopuszczalny – po pierwsze kiedy na jezdni maksymalna szybkość to więcej niż 50 km na godzinę, a po drugie chodnik ten ma szerokość przynajmniej dwóch metrów.

O zwierzętach

Jako że chodnik nie zawsze dostępny jest rowerom, tak i ścieżki rowerowe nie zawsze dostępne są pieszym i nie mogą oni spacerować sobie po nich zupełnie wolno. Jest to dozwolone jedynie wtedy, kiedy nie ma chodnika ani pobocza albo piesi z różnych – oczywiście racjonalnych – przyczyn nie mogą z nich skorzystać. Pociągnijmy teraz – zapowiedziany na początku artykułu – „pieszy” temat nie reagowania świętych ludzkich krów na dzwonki rowerowe i niedozwolonego ich maszerowania sobie całą szerokością ścieżki rowerowej. Posłużmy się przy tym obrazkami.

Obrazek nr 1 i miejsce akcji nr 1: zwykła ścieżka rowerowa, po której idą sobie dwie panie, a koło nich wolno biega dziecko. Obie są tak zaangażowane w rozmowę, że w ogóle nie patrzą na dzieciaka, Czas akcji: słoneczne popołudnie. Akcja: po ścieżce jedzie rowerzystka, pokazuje i oznajmia wszystkim, że jedzie – dzwoni dobrych kilka sekund, ale ze strony pań i dziecka nie widać żadnej reakcji. W pewnej chwili dzieciak wybiega na drogę, więc rowerzystka hamuje – gwałtownie – i zatrzymuje się jakieś 10 cm od dziecka

– Tędy się nie jeździ. Co pani sobie w ogóle wyobraża?

Panie są oburzone. Rowerzystka spokojnie tłumaczy im, że wielki znak namalowany na ścieżce z dwoma kółkami i kilkoma kreskami to jest rower i że to jest ścieżka dla rowerów, a nie miejsce schadzek rodzinnych. Panie są – nie wiadomo czy szczerze – zdziwione…

Albo inny obrazek – nr 2 – i inne miejsce akcji – nr 2: dosyć wąska i względnie nowa ścieżka rowerowa wydzielona z szerokiego i dawno już wyznaczonego chodnika dla pieszych, oznaczona na samym swoim początku niebieskim znakiem wbitym w ziemię, tak jak przejście dla pieszych. Czas akcji: późny pranek. Akcja: po ścieżce miarowo maszeruje sobie wymachując rękami facet przy kości. Rowerzysta dzwoni, ale żadnej reakcji, więc podjeżdża wolniutko i grzecznie pyta pana czy nie słyszy i dlaczego chodzi sobie wymachując rękami po ścieżce rowerowej.

– A co mam słyszeć? Przecież to nie jest ścieżka dla rowerów!

– Nie widział pan znaku tam na początku ścieżki?

Rzuca pytanie rowerzysta.

– Jaki tam znak? Tu nigdy nie było drogi dla rowerów.

Zrezygnowany rowerzysta jedzie dalej. Mowę mu odjęło…

Następny obrazek jest właściwie świeżynką, bo swoje miejsce miał parę godzin temu. Miejsce akcji: przejazd dla rowerów przez jezdnię połączony z przejściem dla pieszych. Jest zielone i wszyscy przechodzą, przy czym część ludzi – jak to zwykle bywa – idzie po drodze dla rowerów. Jadę i dzwonię, większość przechodniów robi mi miejsce, tylko dwie starsze panie – z pretensjami, ale to zauważyłam dopiero później – idą sobie spacerkiem i wcale nie skręcają w bok. Dzwonię więc na potęgę, robię różne figury i wygibasy i w końcu je omijam, pytając dlaczego chodzą po drodze dla rowerów. Jedna z nich mówi:

– Po to jesteś, żeby widzieć.

Bez komentarza, choć tak naprawdę scyzoryk w kieszeni mi się otwierał, nawet jeśli w rzeczywistości go nie miałam…

Rowerowy kłopot bezdzwonkowy

Obrazki nr 4 i 5 (obrazkowe przedstawianie opisywanych okoliczności jest bardzo interesujące tak dla czytającego, jak i dla piszącego) dotyczą sytuacji, w których spotyka się dwoje rowerzystów, którym brakuje dzwonka (oczywiście jednego tylko, bo założenia są takie, że drugi rowerzysta dzwonek ma).

Obrazek nr 4 dzieję się na wąskiej, nierównej, zniszczonej i prawie „dziurawej” ścieżce rowerowej i takie właśnie mamy miejsce akcji nr 4. Czas akcji: zachmurzone godziny okołopołudniowe. Akcja: ścieżką jedzie rowerzysta rowerem z bardzo wąskimi, sportowymi kołami, musi więc omijać większe dziury i przez to „tańczy sobie” po ścieżce, ale uważa na rowery z naprzeciwka – jeśli taki jedzie, to natychmiast zjeżdża na bok. W pewnym momencie słyszy przeraźliwy pisk opon z tyłu, odwraca się i widzi chłopaka, który prawie się przewraca, choć szczęśliwie udaje mu się zachować równowagę. Niestety nie miał dzwonka, którym ostrzegłby naszego rowerzystę, żeby nie blokował mu drogi swoim „tańcem”.

– Powinieneś mieć dzwonek.

– No, nie mam. Ale, Jezu, przecież nic się nie stało!

Pewnie że nic, tylko nerwy trochę nadszarpnięte…

Ostatni już obrazek – nr 5 i miejsce akcji nr 5: niezbyt szeroka droga rowerowa. Czas akcji: wieczór, ale jako że w najlepsze trwa sobie lato – lipiec właściwie – jest jeszcze jasno i wcale nie trzeba jeździć ze światłami. Akcja: trójkołowy, a więc względnie szeroki rower jedzie sobie środkiem po wąskiej ścieżce rowerowej. Z naprzeciwka nie nadjeżdża nic. W pewnym momencie rowerzyście wydaje się, że słyszy gdzieś „w zaświatach” wypowiedziane delikatnym głosem „przepraszam”, ale nic, jedzie dalej. Po chwili sytuacja i szept się powtarzają, coś skłania go więc do odwrócenia się i spostrzega jadącą za nim dziewczynę o bardzo „delikatnym” wyglądzie. Od razu ją pyta:

– Nie masz dzwonka, żeby pokazać, że jedziesz?

– Nie. Ja nie miałam dzwonka zamontowanego jak kupiłam rower.

Przykre to, że rowerzyści nie zdają sobie sprawy z pewnych spraw oczywistych…

Uwaga!

Często pieszych bez żadnego uprzedzenia mija rozpędzony rower. Ryzyko kolizji jest wtedy duże, żeby nie powiedzieć ogromne. Nieuprzedzone sygnałem, nie nauczone i niedoświadczone jeszcze dziecko może przeciąć trasę rowerzyście (jak dzieciak z obrazka nr 1 wbiegający pod koła), a zaskoczony pies, nawet ten trzymany na smyczy przez swojego właściciela, zerwać się nagle w jego obronie (niektóre psy tak właśnie mają). Dlatego duża część pieszych żyje na co dzień w strachu, bo nigdy nie wie kiedy, skąd i co wyskoczy, nawet jeśli sami schodzą z drogi słysząc dzwonek, a tych niestety nie ma wielu. Goście z zagranicy (szczególnie z tak uwielbianego przez nas Zachodu) są tu dla Polaków najlepszym przykładem odpowiedniego postępowania – oni słysząc dzwonek od razu schodzą z drogi, a poza tym w krajach zachodnich, jeśli jest napisane „droga dla rowerów”, to nikt inny tam nie wchodzi ani nie wjeżdża (mała dygresja: podobnie jest z czerwonym światłem dla pieszych – ludzie stoją, nawet gdy nie jadą żadne samochody, a w Polsce takie mamy niezdyscyplinowane społeczeństwo, że nierzadko zdarzają się mandaty za przechodzenie na czerwonym, a wtedy mamy święte oburzenie – koniec dygresji).

Wracając do strachu przechodniów, to wydaje się, że gdzieś na pięćdziesięciu rowerzystów tylko jeden dzwoni ostrzegawczo w momencie mijania osób pieszych. Jeśli się tych rowerzystów upomni, reagują agresją albo tylko wzruszają ramionami. Dlaczego tak się dzieje? Co to komu szkodzi przycisnąć palcem dźwigienkę dzwonka? Zbyt duży wysiłek energetyczny? Z drugiej jednak strony dlaczego ci rowerzyści mają dzwonić, i z jakiej racji mają zachowywać się uprzejmie, skoro większość pieszych albo udaje, że ich nie widzi albo czasami specjalnie nie schodzi z drogi jak facet z obrazka nr 2 i kobieta z numeru 3? Między innymi z tej właśnie przyczyny przeważająca część rowerzystów czuje się jadąc na rowerze jak osoba trzeciej – najgorszej – kategorii. Przecież kierowcy przeklinają i psioczą na nich, że muszą ich omijać, natomiast na chodniku mogą dostać mandat i tak naprawdę muszą mieć oczy dookoła głowy, a poza tym ,jeśli zadzwonią, piesi są oburzeni i wcale tym rowerzystom nie pomagają. Natomiast ścieżki rowerowe są przez większość tych oburzonych pieszych traktowane jak chodniki. Szczególnie ślimaki w przejściach podziemnych. Co więc robić? Jak postępować? Jak jeździć na rowerze?

Natalia Mikołajska

Zdjęcie: Natalia Mikołajska

 

 

 

Dodaj komentarz