Adam Szejnfeld: Bierni, mierni, ale wierni


Poniżej felieton Adama Szejnfelda, eurodeputowanego, naszego stałego publicysty.

szejnfeld

„Podczas wojny o wyzwolenie ojczyzny żołnierz z Korei Północnej chciał zabić 23 Amerykanów. Pozbawił życia 13 wrogów, a pozostałych wziął do niewoli. Ilu ujął żywcem?”. To nie ponury żart, ale przykład zadania z matematyki, które każdego dnia rozwiązują uczniowie w północnokoreańskich szkołach. Oprócz tego muszą znaleźć też czas na czytanie tekstów o likwidowaniu wrogów ojczyzny, śpiewanie piosenek sławiących mężnych przywódców i oczywiście ćwiczenie skomplikowanych układów choreograficznych, które zostaną zaprezentowane podczas wielkiej parady po partyjnym zjeździe. To skuteczny sposób, aby zapewnić reżimowi Kimów panowanie. Bez bowiem wroga narodku, żaden satrapa długo rządzić krajem nie będzie, a by ten cel przedłużać nie z kadencji na kadencję, ale z pokolenia na pokolenie, to konieczna jest także indoktrynacja dzieci i to od najmłodszych lat. Wiedzą o tym dzisiaj rządzący nie tylko Koreą Północną, Kubą, czy Białorusią. Wiedzieli o tym też rządzący Polską za czasów komuny. Wydaje się, że teraz przeszłość wraca w nowej odsłonie.

Niedawno w mediach na przykład pojawiła się informacja o pomyśle dyrektora Zespołu Szkół nr 1 w Milanówku powołania w tamtejszym liceum klasy o profilu narodowo-matematycznym. W programie miałyby znaleźć się m.in. lekcje wychowania patriotycznego, zajęcia ze strzelectwa oraz wycieczki śladami Żołnierzy Wyklętych. Ma to być odpowiedź niby na niepokój młodych ludzi związany z dynamiczną sytuacją na świecie, w szczególności z kryzysem uchodźczym oraz zagrożeniem związanym z trwającym konfliktem na Ukrainie. Tego, jak miałyby w tej szkole wyglądać podręczniki do matematyki… nie wiadomo.

Ta inicjatywa doskonale wpisuje się w rewolucję edukacyjną, którą wygląda na to, że szykuje  rząd Prawa i Sprawiedliwości. PiS głosi bowiem, że czas na powrót do idei, że szkoła ma przede wszystkim kształtować charakter, budować właściwe postawy i wychowywać. Ministerstwo Edukacji Narodowej w zaprezentowanym przed wakacjami projekcie, jako jeden z najważniejszych priorytetów na najbliższe lata, wskazało właśnie na „wychowanie do wartości”. Nauka nauką, ale wiedza jest pozbawiona sensu, jeśli wyposażony w nią młody człowiek nie reprezentuje jedynie słusznej postawy moralnej (a może i politycznej?…). Monopol państwowy, ideologizacja i ścisłe zasady wychowania, czyli trzy filary, na których opierał się system oświaty w PRL-u, jest bardzo atrakcyjny dla PiS-u i jego zwolenników. Zamiast zastanawiać się więc, w jaki sposób dostosować nauczanie młodych Polaków do wyzwań edukacyjnych współczesnego świata, rząd funduje nam powrót do przeszłości. Czy dzisiejszej większości, zależy na tym, by znów stworzyć w Polsce pokolenie „biernych, miernych, ale wiernych”? Pokolenie rozideologizowanych, pełnych niechęci i zamkniętych na innych, niezdolnych do życia w nowoczesnym świecie ludzi?

A co z tymi, którzy się nie podporządkują? Jaki los czeka młodych o odmiennych poglądach i innym spojrzeniu na świat? Co stanie się z dyrektorami szkół i nauczycielami, którzy nie będą reprezentować jedynie „słusznej” postawy moralnej i zostaną uznani za niegodnych wychowywania młodzieży w duchu wartości określonych przez Prawo i Sprawiedliwość. Może właśnie stąd takie parcie MEN-u do przeprowadzenia błyskawicznej reformy instytucjonalnej polskiej szkoły – m.in. likwidacji gimnazjów i przywrócenia postpeerelowskiej szkoły podstawowej. Taka zmiana to przecież doskonała okazja, żeby dokonać weryfikacji kadr pedagogicznych i w razie konieczności odsunąć tych, którzy się „nie nadają”.

Niestety, widzimisię PiS-u może nas drogo kosztować, nie tylko w sensie finansowym. Pomimo wcześniej dużej krytyki, gimnazja są dzisiaj oceniane bardzo pozytywnie. Co ważne, w ciągu ostatnich lat ogólny stan wiedzy polskich uczniów znacznie się poprawił i jest jednym z najwyższych w Europie. Niestety, reformy przeprowadzone ponad 15 lat temu i cały wysiłek włożony w ulepszanie systemu teraz mogą pójść na marne!

To, co dzisiaj proponuje MEN i rząd Prawa i Sprawiedliwości, to eksperyment na żywym organizmie i to bez znieczulenia. Stracą na nim wszyscy. Najmłodsi będą zmuszeni do uczenia się razem z nastolatkami, a starsi mogą zostać pozbawieni dostępu do pracowni chemicznych, czy biologicznych, których w podstawówkach zwyczajnie nie ma. Samorządy zostaną obciążone wprowadzeniem infrastrukturalnych i biurokratycznych zmian, dziesiątki tysięcy nauczycieli oraz pracowników oświaty straci pracę. Co najgorsze jednak, młodzi ludzi będą musieli pogodzić się z tym, że w polskiej szkole ideologia bierze górę nad wiedzą, zaściankowość nad nowoczesnością, a bierność nad indywidualną aktywnością. Czy takiej edukacji nam potrzeba w XXI wieku?…

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

https://www.facebook.com/PoselSzejnfeld/

 

 

Dodaj komentarz